REGULAMIN I TEMATYKA

Witam wszystkich, którzy choć trochę pofatygowali się, aby wejść na tego bloga i przeczytać przynajmniej jeden rozdział.
Zanim przejdę do opisu tego, co znajdziecie w moim blogu, zamieszczam regulamin i zalecam przestrzegania zasad.

1. Blog jest o miłości Rona i Hermiony, więc jeśli ktoś nie akceptuje tego paringu bądź nie jest fanem Harry'ego Pottera, niech lepiej opuści tę stronę, bo to nie na jego nerwy (wiem coś o tym).
2. Nie toleruję komentarzy związanych z jakimiś "Dramione", "Harry&Hermiona forever" albo inne głupoty, np. "Ron jest brzydki, a Hermiona pasuje tylko do Draco". Dlaczego? A dlatego, że po prostu nie mogę znieść innego połączenia niż R/Hr, więc proszę o wyrozumiałość.
3. Kopiowanie treści jest dozwolone, ale tylko pod warunkiem powiadomienia mnie o zaistniałej sytuacji.
4. Życzę miłego czytania! :)

Jeżeli przyjdą mi w najbliższym czasie dodatkowe punkty regulaminu, zamieszczę je na blogu niezwłocznie.

A teraz o treści...

Jest rok 1998, 25 maja, czyli dokładnie 23 dni po II Bitwie o Hogwart. Harry i Hermiona mieszkają tymczasowo w Norze, rodzinnym domu Weasleyów. Trwa odbudowa zamku, w którym mieści się szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nasza trójka + Ginny pomagają w renowacji budynku wraz z przyjaciółmi: Luną, Neville'm, Seamus'em, Dean'em i itd. Na początku akcja toczy się głównie w domu Rona i Ginny, w Hogwarcie oraz w okolicach, później przeniesie się m.in. na Florydę, do nowego domu Harry'ego, do małego mieszkanka Rona i Hermiony.
Rozdziały dzielą się na:
-"mroczne"
-śmieszne i zabawne
-romantyczne
-o nastoletniej miłości
-z kłótniami

Obecnie mam nadzieję napisać ok. 40 rozdziałów, lecz wszystko może się zmienić. Notki dodaję w różnym czasie ze względu na naukę i sprawy osobiste.

Mam wielką nadzieję, że moja historia spodoba się chociaż kilku osobom :) Zapraszam do lektury!

piątek, 11 marca 2011

W każdej sekundzie

Tadaam! Jak mówiłam, że jeszcze dzisiaj, to jeszcze dzisiaj! :)
Ta notka będzie trochę dziwna, odbiegająca jakby od czegokolwiek, ale co tam, pech z tym... xD No dobra, nie miałam chyba wtedy weny, zmusiłam się do napisania, gdyż nie mogę żyć bez Rona i Hermiony i tego durnego bloga, he he :D Mam nadzieję, że się będzie podobać! :)


Od tamtego intymnego zdarzenia między Ronem i Hermioną minęły trzy tygodnie. Lipiec powoli dobiegał końca. Ron zaczął pracę w sklepie George’a w ubiegłym tygodniu i niewiele jak na razie zarobił, ale był z siebie bardzo zadowolony. Do Nory wracał codziennie ok. godziny osiemnastej. Był zazwyczaj zmęczony po całym dniu roboty i często jadł spory obiad, po czym albo kładł się spać (już w swoim pokoju), albo rzucał się na kanapę w salonie Weasleyów i nic nie robił. Jego matka dostawała szału, gdy wchodziła do pokoju, w którym jej syn leżał jak długi na sofie i zbijał bąki. Jednak mimo tego, starała się na niego nie krzyczeć, zważając na fakt, że podjął pierwszą w swoim życiu pracę i miał prawo się zmęczyć.
 Harry rozpoczął niedawno wstępne szkolenia na Aurora w Ministerstwie Magii. Prawdziwą naukę miał zacząć dopiero w następne wakacje, kiedy skończy Hogwart. Po każdym powrocie z Londynu zachowywał się podobnie jak jego przyjaciel, z tym wyjątkiem, że Potter starał się spędzać wolny czas z Ginny. Wyczerpany przeglądaniem papierów z notatkami, kładł się na kolanach swojej dziewczyny, a ona przeczesywała mu włosy palcami i całowała w czoło. Inna sytuacja była u Rona i Hermiony.
Hermiona przygotowywała się do powrotu do Hogwartu. Nie miała jeszcze wszystkich książek, ale i tak zawsze potrafiła znaleźć sobie dobry powód, żeby się pouczyć. Wówczas wychodziła z domu, aby się przejść. Kiedy już znalazła odpowiednio spokojne miejsce, siadała na trawie i zakuwała. Utrudniało jej to kontakty z Ronem, ale miała nadzieję, że nauka nie oddali ich zanadto od siebie.
Ron również nie miał czasu dla panny Granger, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Pewnego dnia stwierdził, że Hermiona nie chce z nim spędzać wolnych chwil, które poświęca na ciągłe uczenie się. Rozumiał jej zapał, bo znał ją nie od dziś i wiedział, że oprócz bezgranicznej i prawdziwej miłości jego dziewczyna ceni sobie też mądrość. Nie chciał jej zrażać do siebie systematycznym marudzeniem, co i tak mimo wszystko mu się zdarzało. Nauka odsuwała ich od siebie, tego Ronald Weasley był pewien.
Któregoś wieczoru czwórka przyjaciół odpoczywała w salonie. Ogień płonął w kominku, atmosfera była przyjemna. Harry usiadł wygodnie w czerwonym fotelu, a Ginny zwaliła mu się na kolana. Dziewczyna wtuliła się w jego tors, a czarnowłosy objął ją jedną ręką. Ron rozłożył się po raz kolejny na kanapie, podparł głowę rękami i zaczął nucić pod nosem jakąś melodię. Hermiona zaś siedziała na dywanie i pożerała jednym tchem Standardową księgę zaklęć (stopień 7). Nie zwracała uwagi ani na zawodzenie Rona, ani na Harry’ego i Ginny szepczących do siebie miłe słówka. Studiowała w tej chwili rozdział ósmy, w którym była mowa o niewłaściwym użyciu zaklęcia zwodzącego. Skończywszy czytać jedną stronę, przerzuciła kartkę. W rzeczywistości treść lektury obchodziła ją najmniej. Hermiona zauważyła przez parę ubiegłych dni, że Ron przestał zwracać na nią jakąkolwiek uwagę. Czyżby stała mu się obojętna? „To głupie” – pomyślała – „Przecież on mnie kocha. Może powinniśmy najzwyczajniej w świecie odpocząć od siebie”.
Po kilkunastu minutach wpadła na „genialny” pomysł zwrócenia na siebie uwagi rudzielca. Zamknęła księgę, wzięła ją pod pachę i wstała. Otrzepała się i ze złością stwierdziła, że nikt się tym nie przejął. Ginny i Harry nadal siedzieli w fotelu, co chwila całując się namiętnie, słowem – świata poza sobą nie widzieli. Natomiast Ron nie widział świata poza tępym gapieniem się w sufit, co jeszcze bardziej zirytowało jego dziewczynę. Hermiona odchrząknęła, idealnie naśladując Dolores Umbridge, po czym zaczęła wiercić wzrokiem Weasleya. Para wtulona w siebie przy kominku przestała na moment rozkoszować się sobą i oboje spojrzeli na wkurzoną do granic możliwości przyjaciółkę.
-Idę na dwór – powiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca, obserwując reakcję Rona.
Oczywiście takowej się nie doczekała.
-WYCHODZĘ – powtórzyła z naciskiem Hermiona.
Harry i Ginny także zaczęli wpatrywać się w rudego, który dopiero wówczas zrozumiał, o co chodzi. Przechylił głowę w stronę panny Granger, uśmiechnął się uroczo i pomachał jej na dowidzenia. Widocznie nie miał pojęcia, co za chwilę nastąpi przez ten jeden głupi gest.
-RON, JESTEŚ PRZEOKROPNYM EGOISTĄ! – ryknęła brunetka na całe gardło
Po czym nie czekając na żadne posunięcie ze strony swojego chłopaka, odwróciła się na pięcie, rzuciła ciężkim tomem prosto w Rona i wyszła.
-Wiesz, stary – zaczął Harry – Lubię Hermionę i w ogóle, ale teraz to ci współczuję.
-Ale Harry, ja kompletnie nie wiem, o co jej chodzi! – żachnął się Weasley i zwalił księgę na podłogę.
-A ja ci powiem, idioto, że jakbyś chociaż trochę myślał, to byś ani nie zarobił tym tomiskiem, ani nie był skazany na wrzaski Hermiony.
Ginny wystawiła język do brata, zeszła z kolan swojego chłopaka i oznajmiła, że idzie poszukać Hermiony, bo pewnie biedaczka wypłakuje oczy przez kretyna, jakim jest Ron.
-Ty się orientujesz w ich mózgach, Harry? – spytał po chwili Ron.
Czarnowłosy podrapał się po głowie.
-Nie, Ron. Ja nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
-Dokładnie.


Hermiona siedziała przed domem Weasleyów, i rzeczywiście, płakała. Gorące łzy skapywały na jej szarą spódniczkę, kiedy skulona obserwowała loty ptaków na niebie. Myślała o Ronie i o tym, jak bardzo się od siebie oddalili przez zaledwie kilkanaście dni. Aż strach pomyśleć, co by się stało z ich związkiem podczas pobytu Hermiony w Hogwarcie. Dziesięć miesięcy to długi okres czasu, a oni już po trzech tygodniach są sobie mniej bliscy niż byli na początku lata. Dziewczyna darzyła Rona tak wielkim uczuciem, że nie wyobrażała sobie rozłąki z nim, a tym bardziej zerwania, gdyby ich związek nie przetrwał próby czasu. Tego się bała w tej chwili najbardziej –straty ukochanego Ronalda Weasleya.
Jej rozmyślania przerwała osoba, która po cichu zakradła się do niej od tyłu i przycupnęła obok niej na schodku. Poklepała ją delikatnie po plecach i milczała, czekając na słowa Hermiony. Ginny była jej podporą w sprawach sercowych. Kiedy nie miał jej kto pocieszyć w czwartej klasie po Balu Bożonarodzeniowym, kiedy Ron chodził z Lavender na szóstym roku, to ta mała ruda istotka siadała naprzeciwko niej i starała się ją zrozumieć. Najmłodsza z Weasleyów była jej najlepszą i jedyną przyjaciółką.
-Dlaczego on nie m-może dojrzeć, G-Ginny? – wyjąkała Hermiona – D-dlaczego on wciąż m-mi to robi?
Ginny westchnęła i spojrzała w dal, przed siebie.
-Bywa, że mój brat to istny palant, Hermiono, i ty o tym wiesz. Ale… on dojrzał, naprawdę. Nie chcę go bronić czy coś, bo to nie o to chodzi, po prostu znam go chyba najlepiej i zauważyłam tę zmianę, którą może faktycznie nie za bardzo widać. Zaufaj mi. Ron to wspaniały chłopak.
Brunetkę rozbawiło to stwierdzenie, gdyż Ginny prawie zawsze dawała wszystkim do zrozumienia, że Ron to debil, idiota i totalny pajac.
-I ty to m-mówisz? Ty, G-Ginny?
-Zejdź ze mnie, Herm! – parsknęła jej przyjaciółka, wystawiając do niej język – Kocham Rona, to mój brat. W każdym rodzeństwie tak jest.
-No tak… Ale tego wiedzieć nie mogłam, ja nie mam rodzeństwa – przypomniała jej Hermiona i pociągnęła głośno nosem.
-Nie, ale kochasz go tak samo jak ja.
-Nie…
Brunetka zamilkła, wpatrując się w horyzont. Słońce już prawie zaszło, na dworze robiło się chłodniej i ciemniej. Pannę Granger nawiedziła wizja upojnej nocy z Ronem, którą natychmiast od siebie odsunęła i na powrót skupiła się na rozmowie.
-Ale Herm – zaczęła Ginny z lekkim niepokojem w głosie – Przecież ty kochasz Rona, tak?
Dziewczyna odwróciła do niej głowę.
-Oczywiście, że tak – odparła.
-No to czemu…
-Nie kocham go jak brata, Ginny – przerwała jej Hermiona – Kocham go jak…
Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa. No bo jak mogła kochać Rona? Jak męża? Narzeczonego? Chłopaka? To takie bez sensu!
-W każdym razie w inny sposób – dokończyła, nie wymyślając żadnego pasującego określenia.
-To tak jak ja Harry’ego – stwierdziła rudowłosa i uśmiechnęła się na samą myśl o swoim chłopaku.


-Gdzie one polazły, stary?
-A bo ja wiem! Nie chcę wiedzieć, Ginny i tak do mnie wróci, a wtedy pój…
-Ale Hermiona! Harry, ja muszę z nią pogadać.
Ron wstał z kanapy, przeciągnął się i zostawił oszołomionego przyjaciela w salonie. „Pewnie poszła na górę, do swojego pokoju albo na strych” – myślał chłopak, wspinając się po schodach na piętro – „W razie czego sprawdzę jeszcze u siebie…”
Weasley zajrzał do pokoju Hermiony, na strych i do swojej sypialni, ale nigdzie jej nie znalazł. Wpadł na pomysł, że może poszła się przejść, aby zebrać myśli. Wiedziony taką inicjatywą, zbiegł na dół i skierował się w stronę uchylonych drzwi, za którymi ujrzał głowy jego siostry i dziewczyny. Przystanął i zaczął słuchać ich rozmowy…
-Bardzo mi go teraz brakuje, Ginny – mówiła Hermiona – Oddalamy się od siebie z każdym dniem…
-Zauważyłam.
-To dlaczego on tego nie widzi? Dlaczego Ron nie widzi, że czytam te głupie książki tylko po to, żeby robić cokolwiek?
-No wiesz… Ron to dziwne zjawisko.
Hermiona wybuchnęła perlistym śmiechem, który, obserwujący ją w ukryciu Ron, tak bardzo uwielbiał.
-Fizyczne – dodała jego dziewczyna.
Tym razem to rudzielec zachichotał.
-No widzisz? Nie będziesz miała z nim łatwo. O ile w ogóle chcesz przez to wszystko przechodzić.
Chłopak wstrzymał oddech. Co jeśli jego Hermiona powie „nie”?
-Oczywiście, że chcę. Kocham go i mi na nim zależy, tyle że… nie wiem, czy on kocha mnie...
Ron nie był w stanie wytrzymać w ciszy, jaka zapanowała na jedną krótką chwilę. Odepchnął drzwi i stanął przed Hermioną.
-Jasne, że cię kocham! – powiedział nieco urażonym głosem – Dlaczego myślisz, że jest inaczej?
Brunetkę zamurowało. Patrzyła na swojego chłopaka, a z każdą minutą jej policzki coraz bardziej się rumieniły.
-J-ja... – zająknęła się – No b-bo ty… Ja m-myślałam…
Ginny uznała, że powinna zostawić ich samych, toteż podniosła się i cichymi krokami wycofała się do wnętrza Nory.
Byli sami. Wreszcie, po trzech długich i trudnych tygodniach zostali sami.
-Myślałaś, że cię nie kocham? Że traktuję cię jak tymczasową zabawkę? – spytał Ron, spoglądając na nią spode łba z niedowierzaniem.
-Przepraaaaaaaaasz-szaaaaam! - zaszlochała Hermiona, chowając głowę w ramionach.
-Nigdy nie byłaś dla mnie obojętna!     Nigdy! Byłem dla ciebie taki wredny przez te wszystkie lata właśnie dlatego, że coś dla mnie znaczyłaś! Kochałem cię przez cały czas! Co ja gadam, kocham cię! KOCHAM CIĘ, HERMIONO! Nie chcę, żebyś wątpiła w to, co do ciebie czuję…
Urwał, nie znajdując już słów. Czuł się tak, jakby zapomniał jak się mówi. Hermiona płakała głośno, a jej ciałem wstrząsały konwulsje. Ron uzmysłowił sobie, że ich miłość może właśnie z powodu kłótni jest tak piękna i prawdziwa.
Minęło kilka smutnych i ciężkich minut, gdy rudzielec usiadł obok swojej dziewczyny. Miał mieszane uczucia – z jednej strony był sfrustrowany tym, że Hermiona mogła zwątpić w jego uczucia wobec niej, ale z drugiej zachował się jak ostatni kretyn, wrzeszcząc na nią i doprowadzając ją po raz kolejny do łez.
-N-nie chcę jechać do Hogwartu… - szepnęła jego dziewczyna – Już za tobą t-tęsknię, Ron…
-Hermiono… - zaczął, niepewnie przysuwając się do niej i otaczając ją ramieniem – Będę do ciebie pisał, wiesz? Może nawet przyjadę do ciebie… Jak George mnie puści. Ale będę z tobą, kochanie.
Hermiona pociągnęła nosem i podniosła głowę. Jej twarz była cała mokra od łez, kiedy przycisnęła do niej dłoń Rona.
-I przez c-cały czas… przez te kilka m-miesięcy… b-będziesz o mnie m-myślał? – zapytała, przytulając się do niego.
-W każdej sekundzie, Hermiono.


 No i tyle na dzisiaj :) Teraz robię sobie przerwę i następny post nie będzie rozdziałem, a ciągiem moich wywodów... Napiszę coś o sobie, o tym, co lubię (oprócz HP) itp., itd... Na pewno wstawię tam jakieś przynajmniej dwa teksty piosenek, które mi się szczególnie kojarzą z Ronem i Hermioną i ich relacjami oraz napiszę wam kilka tytułów i artystów, gdybyście chcieli powyobrażać sobie R i Hr, słuchając muzyki :) No! To mam nadzieję, że wszystko wam grało w tym nieszczęściu ;P

Magia książek

UWAGA!!!

Jest to kontynuacja poprzedniego rozdziału, tzn. Ron i Hermiona dalej siedzą na tym, pożal się Boże, strychu :)... No więc ten rozdział będzie z lekka przesadzony, nie wiem, co mnie napadło, żeby napisać takie zboczeństwa (nie no, żartuję xD)... W każdym razie tego rozdziału lepiej nie czytać, o ile chcę się mnie za coś pochwalić (bowiem gwarantuję wam wszystkim, że mnie skrytykujecie za tak karygodną notkę!!!). Ale nie, NIE, do niczego nie dojdzie, chociaż... chociaż będzie BLISKO, baaaaaardzo blisko xP. Aaa, i jeszcze proszę nie czepiać się co do mojej własnej historii Romea i Julii, bo kiedy pisałam tę notkę, nie miałam Internetu, więc musiałam brać z głowy to, co mniej więcej wiedziałam o tym romansidle, he he. Na końcu napiszę wiersze, które się pojawią, i autorkę. Miłego czytania! :)


PS Uważajcie na oczy, bo mogą wam wyleźć z orbit po przeczytaniu tego czegoś :D




Hermiona usadowiła się wygodnie na materacu. W dłoni trzymała niewielką książeczkę o jasnoróżowej okładce. Ron położył się do niej bokiem i oparł na łokciu, żeby widzieć jej twarz.
-Dokładnie nie pamiętam historii Romea i Julii… - zaczęła dziewczyna – Ale mogę ci opowiedzieć w skrócie, jeśli chcesz.
-Bardzo – odparł Ron.
Uśmiechnęła się do niego któryś raz z kolei dzisiejszego wieczoru.
-No dobrze… A więc… Dawno, dawno temu w Weronie żyły dwie rodziny, które od niepamiętnych czasów toczyły ze sobą „wojny domowe”. Nienawidziły się nawzajem i co chwila przyczyniały się do wybuchu kolejnych sporów i kłótni. Romeo był młodzieńcem pochodzącym z jednej rodziny, Julia piękną dziewczyną, która wywodziła się z drugiej. Pewnego dnia ojciec i matka Julii zrobili w swym domu bal maskowy. Romeo zobaczył na nim Julię i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia… a ona w nim. Potem spotykali się potajemnie i spędzali ze sobą miłe chwile. Nikt nie podejrzewał ich o romans…
-Ale zaraz – przerwał jej rudzielec – Jak to? Nikt się nie domyślił, że są zakochani? No przecież takie rzeczy widać!
-Spokojnie – odparła Hermiona – Zaraz się dowiesz, co było dalej…
Z czasem rodziny obojga kochanków dowiedziały się o całym zajściu i wybuchła następna „wojna domowa”. W wyniku sporu między rodzinami doszło do śmierci bliskich Julii i Romea. Zginął między innymi przyjaciel chłopaka.
-Rany – westchnął po raz kolejny Ron – Jakby zabili Harry’ego, to…
Ale nie dokończył, widząc minę swojej dziewczyny.
- Później ojciec i matka Julii chcieli wydać córkę za mąż za Parysa, bogatego panicza. Oczywiście dziewczyna nie mogła się na to zgodzić ze względu na miłość do Romea. W dniu ślubu Julia wypiła miksturę, dzięki której zasnęła głębokim snem na wiele godzin. Wszyscy myśleli, że nastąpił zgon, Romeo również. Nie wiedział nic o planie ukochanej i kiedy zobaczył ją śpiącą, myśląc, że jest martwa, wypił truciznę i umarł. Gdy Julia obudziła się i ujrzała martwego Romea, targnęła nią rozpacz. Nie mogła pogodzić się z tak ogromną stratą, toteż wzięła sztylet i…
-Zabiła się?
-Tak – rzekła Hermiona – Julia wbiła sobie nóż w pierś i padła obok ukochanego. No i w sumie to koniec historii.
-A ich rodziny? – zaciekawił się Ron – Przestały się kłócić?
-Śmierć Romea i Julii dała im dużo do myślenia. Zawarli między sobą pokój, ale unikali się.
-Kurczę… To okropne. I mugole czytają o takich rzeczach? Jakby prawdziwy świat nie był wystarczająco przygnębiający…
Dziewczyna położyła się na brzuchu i odwróciła głowę w stronę rudego.
-Wiem, Ron. Ale ludzie raczej tak tego nie widzą. Nie wszyscy przeżyli tyle co Harry, ty albo ja…
Ron kiwnął głową i zamyślił się.
-W każdym razie – powiedział po chwili – Mój świat jest teraz na pewno dużo piękniejszy.
Hermiona spłonęła rumieńcem, podobnie jak jej chłopak, którego uszy nabrały niezdrowej, czerwonawej barwy.
-Będzie mi ciebie brakowało w Hogwarcie – szepnęła, przysuwając się bliżej niego – Tyle miesięcy bez ciebie…
Milczał.
-…Nie jestem pewna, czy chcę cię zostawić, Ron – mówiła dalej, spuszczając wzrok – Nie chcę spędzić tylu dni, tylu godzin w samotności… Zbyt wiele lat, ja …
Nie wytrzymała. Może była zbyt wrażliwa w sprawach sercowych. Hermiona wtuliła się w tors Rona i zaszlochała.
-N-nie chcę, żeby wszystko się pop-psuło… Ron, ty… R-Ron, ty zapomnisz o m-mnie…
Ron przytulił ją mocniej. Pragnął, żeby w jego ramionach odnalazła poczucie bezpieczeństwa i miłość, żeby usłyszała bicie jego serca, które tak bardzo ją kochało.
-Co ty mówisz, Hermiono? Ciii… nie płacz już. Za cholerę bym cię nie zostawił. Nigdy! Rozumiesz?
-T-tak...
Delikatnie przeczesał palcami jej loki.
-Ty nie jesteś Lavender. Jesteś zbyt cudowna, żeby nią być – powiedział.
Hermiona powoli się uspokajała. Po kilku minutach odsunęła się od niego na tyle, żeby móc otworzyć książkę, którą wciąż trzymała w prawej dłoni.
-Mam tu wiersze - odchrząknęła brunetka.
-Wiersze? Też mugolskiej autorki?
-Tak.
Zaczęła wertować tomik, aż w końcu znalazła to, czego szukała.
-Posłuchaj tego.

„Oczy twe są ciche jeszcze, oczy twe są ciche jeszcze,
kiedy bierzesz mnie w ramiona –
spokojnych gwiazd płyną deszcze, łagodnych gwiazd płyną deszcze
i śnieg na śniegu gdzieś kona.

W milczeniu zbladły nam twarze, w milczeniu zgasły nam twarze
i dusze bledną w miłości…
w błękitnym stoi oparze, w półsennym stoi oparze
różowe serce światłości…

Spoczywam na twoim łożu, zasypiam na twoim łożu,
jak na dnie srebrzystych noszy,
stojących gdzieś na rozdrożu, wstrzymanych gdzieś na rozdrożu
w oczekiwaniu rozkoszy…”


-Piękne… - westchnęła Hermiona i przerzuciła kilka kartek.
-Ty jesteś piękna, Hermiono – powiedział Ron i odgarnął jej włosy za ucho.
Znowu poczuli dreszcze przechodzące przez całe ich ciała. Przyjemne dreszcze rozkoszy.
-Czytaj mi jeszcze – poprosił ją rudzielec, a ona znalazła kolejny utwór.

„Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe,
usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe,
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko
i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.”

-Jak cię pocałuję, kochanie…- szepnął Ron - … to nie znikniesz, prawda…?
I „pochylił nad nią swe usta pocałunkami nabrzmiałe”. Hermiona uległa nieziemskiemu uczuciu błogiego szczęścia, oddając Ronowi swoje malinowe wargi. Przejął nad nią całkowitą kontrolę. Jej serce biło jak oszalałe w piersi, pragnąc wyskoczyć z niej. Jej dłonie niezdarnie błądziły po jego gorących policzkach, krew pulsowała w żyłach. Jeszcze trochę i staną się jednym ciałem, jednym sercem, jedną duszą…
Ron oparł się jedną ręką o materac, drugą trzymając pod głową Hermiony. Całował ją tak, jakby nigdy, już nigdy nie mógł posmakować jej ust. Przylgnął do niej na tyle, że czuł jej krągłości na swoim torsie. Powoli zaczął przesuwać swoją prawą dłoń wzdłuż jej pleców, aż do talii. Dziewczyna jęknęła, ale z pewnością z przyjemności, jaką dawał jej dotyk Weasleya. Ron poczuł, że oboje dłużej nie są w stanie powstrzymywać się od uczynienia czegoś zakazanego, ale pięknego. Od ostatecznego aktu miłości.
Chłopak oderwał się od niej na jedną, krótką chwilę. W kilka sekund podjęli wspólnie decyzję, nie porozumiewając się słowami. Oboje tego chcieli. Byli dorośli, więc co mogło im przeszkodzić?
-Hermiono, nie zamknąłem klapy… na strych… muszę… - wydyszał Ron i podniósł się na nogi.
Ona też wstała i poodsuwała miski, kieliszki, butelkę z winem i wszystko inne, co znajdywało się obok materaca. Następnie ułożyła na ich dotychczasowym posłaniu koce i poduszki. Kiedy odwróciła się w stronę rudzielca, ten kroczył już ku niej szybkim krokiem, prawie biegł. Po chwili ich usta ponownie połączyły się w szaleńczym pocałunku miłości…


-Harry? – szepnęła Ginny do swojego chłopaka.
Przyjęcie dla Billa i Fleur zdawało się nie mieć końca. Dochodziła północ, a goście i domownicy bawili się w najlepsze, tańcząc, rozmawiając i śmiejąc się do rozpuku przy kilku kieliszkach dębowego miodu i paru butelkach kremowego piwa. Molly i Artur Weasleyowie podrygiwali w rytm muzyki na parkiecie, razem z innymi parami. Bill i Fleur ulotnili się chwilowo na tyły domu (nie wiadomo, po co… :D). Harry połykał drugi kawałek tortu, a Ginny sączyła sok dyniowy ze swojego kubka w białe gwiazdy.
-Hm?
-Czy ty nie uważasz, że kogoś tu brakuje? – spytała rudowłosa.
-Co? A kogo?
Życie Harry’ego ostatnimi czasy obfitowało w takie przyjemności, że problemy innych zdawały się go nie obchodzić. Tak naprawdę miał już wszystko, czego potrzebował do szczęścia: rodzinę, przyjaciół, piękną dziewczynę i dom. Czuł się znakomicie. Pewnego dnia nawet stwierdził, pożerając ogromne ilości ciasteczek, że wrócił mu jakże dawno temu zatracony apetyt. Pamiętał lata strachu, kiedy jego egzystencja była w wielkim niebezpieczeństwie, a cieszyć się mógł jedynie z tego, że jeszcze żyje, a Voldemort znowu obrócił się w nicość, żeby niebawem odrodzić się jak feniks z popiołów. Harry Potter nie chciał do tego wracać. I nie zamierzał.
-A Ron i Hermiona to się w powietrzu rozpłynęli, tak?
Ginny dręczyła go niemiłosiernie, mącąc jego spokój Ronem i Hermioną.
-Oj Ginny! – jęknął, odkładając łyżeczkę na talerz po torcie – Nie wydaje ci się, że przesadzasz? Pewnie poszli gdzieś na spacer i teraz całują się w polu, bo ja wiem…
Dziewczyna odwróciła czarnowłosego w swoją stronę i pocałowała go miękko w usta. Harry odwzajemnił miły gest, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Super – powiedział – To się nazywa życie!
-Życie jak w Madrycie – zachichotała Weasleyówna i poczochrała chłopakowi włosy.
-Ale wiesz – zastanowił się Potter – Może faktycznie ich poszukajmy, bo jeszcze zrobią coś głupiego…
-Co masz na myśli?
No i wtedy Harry nie mógł się powstrzymać i ryknął śmiechem na całe gardło.


…i Ron, nie przestając jej całować, ostrożnie położył ją na materacu. Usta mu już spierzchły, czego powodem była intensywność jego pocałunków. Pamiętał chodzenie z Lavender i jej pieszczoty, które były tak suche i zwiędłe w porównaniu do namiętnych pocałunków Hermiony, że aż jego samego zdziwił ten fakt.
   Hermiona co jakiś czas musiała odetchnąć i nabrać powietrza. W tym czasie rudzielec nie przestawał na czułościach i albo wodził dłońmi po całym jej ciele od szyi do pasa, albo całował ją w obojczyk i policzki. Dziewczyna była uległa. Leżała na posłaniu, całowana przez Rona, przeczesując palcami jego rude włosy lub wpijając paznokcie w jego plecy, kiedy pocałunki były intensywniejsze i bardziej gwałtowne.
  W pewnym momencie Ron klęknął, i nie przestając muskać wargami ust Hermiony, posadził ją sobie na kolanach. Jego dłoń dziwnym trafem znalazła się pod jej sukienką, w talii. Nie opierała się kiedy z ogromną szybkością zaczął ściągać z niej ubranie. Brunetka zerwała z niego błękitny T-shirt i oboje na chwilę spojrzeli na siebie. Hermiona nie miała na sobie teraz nic oprócz cienkiej czarnej bielizny, a Ron był tylko w dżinsach. Nie zastanawiali się długo nad konsekwencjami całej sytuacji. Chłopak na powrót w pełni oddał się całowaniu dziewczyny, a ona w pełni poddawaniu się jego pocałunkom…


Harry i Ginny szli za ręce w stronę Nory. Gwiazdy migotały na niebie, noc była przyjemna. Letni wiatr smagał zakochanych subtelnie po twarzach, targając lekko ich włosy.
-Harry, a może oni są w domu, co? No chyba by już wrócili z tego pola, jakby na nim w ogóle byli – zagadnęła Ginny swojego chłopaka, kiedy weszli do środka i usiedli na kanapie w dużym pokoju Weasleyów.
-Chyba tak. A zresztą możemy sprawdzić, jak tak bardzo ci zależy. Tylko żeby nie wyszło jak ostatnio…
-Wiem. To było głupie, ale przynajmniej się pośmialiśmy.
-W każdym razie jesteśmy kwita z Ronem – stwierdził Harry, wstając z kanapy i podając rudowłosej swoją dłoń - Ron też kiedyś wparował do twojej sypialni w dość NIEODPOWIEDNIM momencie…
-Pamiętam…
Para powolnym krokiem udała się na górę.


-Ron… biustonosz… - wydyszała Hermiona, opierając brodę na lewym ramieniu swojego chłopaka.
Jej ręce oplotły jego szyję, czerwone usta błądziły po jego nagim ramieniu. Dłonie Rona prześlizgnęły się z talii dziewczyny w stronę piersi, a potem na plecy. Kiedy znalazł zapięcie od stanika, zawahał się. Odsunął ją od siebie i przyjrzał się jej dokładnie. Pochłaniał wzrokiem jej całe, prawie obnażone ciało. Zdawała się być bardzo krucha w jego silnych ramionach. Ron nie chciał wyrządzić tej małej istotce żadnej krzywdy, więc spojrzał na nią raz jeszcze i westchnął.
-Nie możemy tego zrobić… ja nie chcę cię skrzywdzić, Hermiono… - szepnął, odgarniając loki z jej czoła.
-Oj przestań już…
W głosie Hermiony dało się słyszeć lekkie poirytowanie i nutkę pożądania. Postanowiła pójść „na całość” i sama sięgnęła do zapięcia bielizny. Po chwili czarny biustonosz znalazł się w prawej dłoni brunetki, a później na drewnianej podłodze.
Ron zbliżył się do niej i objął ją bardzo mocno; jego usta całowały jej policzki, szyję, obojczyk, dekolt…
Nie minęło nawet dziesięć minut, a kochankowie nie mieli już na sobie ani jednego skrawka ubrania. Zatracili się w przyjemności, jaką dawała im wzajemna miłość. Ron powoli, bardzo powoli zbliżył się do niej i już chciał zrobić to, co każdy mężczyzna w takiej sytuacji by uczynił, gdy nagle…
-Ron? Hermiona? Jesteście tu?
Chłopak natychmiast oderwał się od Hermiony, wdychając powietrze do płuc. Teraz dopiero mógł się jej uważnie przyjrzeć. Błyszczące brązowe włosy miała potargane do granic możliwości, pierś jej falowała, policzki były mocno czerwone, usta miała rozchylone. Ron wziął jeden z koców i przykrył nim dziewczynę, sam zaś zaczął szybko się ubierać. W kilka sekund miał na sobie spodnie i skarpetki. Uznał, że to wystarczy, po czym nakazał Hermionie odwrócić się do niego plecami.
-Ron, ty obrzydliwy hipokryto, otwieraj tę klapę, bo jak nie, to…
Rudzielec mruknął „Alohomora” i w otworze na strych ujrzał swoją rozeźloną siostrę i najlepszego kumpla, którzy wiercili go wzrokiem.
-Co jest? My tu śpimy! – burknął Weasley, krzyżując ręce na piersi.
-Taa, jasne, a ja jestem Voldemort i mam różowe gacie – prychnęła Ginny.
-Wpuścisz nas, stary?
Harry udawał obojętność, jak zwykł to robić w podobnych sytuacjach. W rzeczywistości, w jego mózgu powstawały takie wizje różnych zdarzeń, że nie sposób to sobie wyobrazić, nie będąc pod jego kruczoczarnym czerepem.
-Hermiona śpi.
-Chyba leży i czeka, aż jej stanik odepniesz! – żachnęła się rudowłosa i zaśmiała ironicznie.
-Ej, nie pozwalaj sobie, Ginny!
Twarz Rona nabierała coraz mniej zdrowej barwy, uszy zapłonęły mu czerwienią. Kiedy już miał rzucić się na siostrę z obelgami, obok niego stanęła Hermiona ubrana w swoją zwiewną i dosyć kusą koszulę nocną.
-Co się tutaj dzieje? Ginny, Harry… Co wy tu robicie? I czemu tak się wydzieracie? Ron, o co chodzi?
Doskonale udawała zaspaną i nie do końca przytomną. Ron przysiągł sobie w duszy, że będzie jej musiał za to podziękować, i to nie byle jak. Zwłaszcza, że wyraz twarzy Ginny stawał się z minuty na minutę głupszy.
-Eee… no bo my się zastanawialiśmy, gdzie wy się podzialiście… - zaczęła, szukając wsparcia u swojego chłopaka.
-I tak impreza się zaraz skończy – dodał Harry, uśmiechając się pod nosem.
-Ach… aha… - odparła Hermiona, przecierając oczy.
-No, ale… to my sobie już chyba pójdziemy… nie wiedzieliśmy, że śpicie… Dobranoc…
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała Weasleyówna. Potem spłonęła rumieńcem, rzuciła bratu jeszcze jedno nienawistne spojrzenie, i łapiąc czarnowłosego za rękę, zniknęła im z oczu.
Kiedy Ron zamknął za nimi klapę, odwrócił się do Hermiony i oboje wybuchnęli gwałtownym śmiechem.


No i co, oczy wyszły z orbit? Mam nadzieję, że moi czytelnicy (o ile tacy są z wyjątkiem moich kochanych megan_* i Mionyy :D) nie będą musieli inwestować w szkła kontaktowe, okulary czy w najgorszym wypadku operację... *______*
A, no i wiersze:
oba należą do pani Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej (zbiór wierszy - "Tęsknoty szalone")
tytuły:
1. "Berceuse"
2. (nie ma tytułu, są ***, szukajcie jakby co po pierwszych wersach)

Następna notka jeszcze dzisiaj, ha ha ! :)