Ciemność. Strach. Czy to możliwe, żeby jeszcze kiedyś nastała światłość…?
„Zostaw mnie!...”
„Ale… to nie tak… ja…”
„Jasne, rozumiem. Wybrałaś JEGO. Nie będę wam w takim razie przeszkadzał!”
„Błagam… nie zostawiaj mnie…”
TRZASK.
Hermiona przewróciła się na drugi bok. Pościel delikatnie sfrunęła na podłogę i dziewczyna skuliła się, obejmując rękami misia, którego od kilku godzin przyciskała najmocniej jak mogła do piersi. Zimny pot spływał z jej czoła, ciałem wstrząsnęły dreszcze. Przecież to niemożliwe, że on odszedł…
„Ron!... Ron, BŁAGAM!...”
Zaczęła się miotać po całym posłaniu, z trudem powstrzymując szloch. Przecież prosiła go, żeby wrócił… Dlaczego z nią nie został…? Dlaczego złamał obietnicę, jaką złożył w imię przyjaźni?... W imię uczucia, które do niej żywił?
Hermiona zacisnęła pięści, po czym je rozluźniła, i misiek spadł na podłogę, prosto w jedwabną pościel. W tym samym momencie nawiedziły ją wizje sprzed paru miesięcy, okropne wizje, których nie sposób było zapomnieć…
„Zabierzcie chłopców do piwnicy! Ta szlama zostaje ze mną!”
TRZASK.
„HERMIOOOONOOO!!!”
TRZASK.
„Gdzie jest miecz Godryka Gryffindora?! GDZIE ON JEST, TY OBRZYDLIWA SZLAMO?!”
„Nie wiem, nie wiem…”
Jeszcze jedno cięcie na delikatnej skórze… Kolejna mała literka wyryta mugolską krwią na jej ciele… SZLAMA.
Dziewczyna wydała z siebie zduszony okrzyk i z impetem usiadła na posłaniu. A więc to tylko sen, pomyślała, nic mi nie grozi… To już przeszłość.
Hermiona dotknęła drżącą ręką swojego mokrego czoła. Było bardzo zimne. Rozejrzała się po pokoju, wciąż odczuwając dreszcze rozchodzące się po całym jej obolałym ciele. Była bezpieczna. Nie pamiętała już koszmaru, choć dopiero przed chwilą się z niego wybudziła. W pokoju, który chwilowo był jej sypialnią, panował spokój i przytulna atmosfera. Młoda kobieta wstała i przypadkiem nadepnęła na pluszaka leżącego wciąż na drewnianej podłodze. Podniosła go ostrożnie i uśmiechnęła się do siebie. Przypominał jej czasy, kiedy jeszcze nie była czarodziejką, kiedy świat wydawał się być kolorowy i szczęśliwy, kiedy zło nie istniało w jej maleńkiej, ale jakże mądrej główce… Odłożyła zabawkę na łóżko i z trudem podeszła do bardzo brudnego okna. Hm, przemknęło jej przez głowę, a więc jestem w najpiękniejszym miejscu na ziemi.
Stałaby tak do końca świata i podziwiała zaniedbany ogród wokół równie zaniedbanego domu, gdyby ktoś nie przerwał jej refleksji. Drzwi do pokoju zaskrzypiały i do sypialni dziewczyny cicho, lecz zdecydowanie, wszedł człowiek.
Hermiona odwróciła się niechętnie i na postać padła smuga księżycowego światła. Rude włosy, szczery i słodki uśmiech, no i ta szkarłatna piżama w misie…
-Dlaczego nie śpisz? – brzmiały słowa, które wypowiedział mężczyzna stojący pośrodku pokoju i wpatrujący się intensywnie w Hermionę.
Brunetka westchnęła cicho, przyglądając się chłopakowi. Nie poruszyła się, nie podeszła do niego, nie usiadła na łóżku, nic. Tkwiła w jednej pozycji, okrywając się zwiewnym szlafrokiem.
-Hermiono, wszystko w porządku? – dopytywał się Ron, powoli posuwając się w stronę drobnej młodej kobiety.
-Och, tak… ja tylko…
Jej usta zdrętwiały, kiedy znalazła się w ciepłych i mocnych ramionach. Wtuliła się w Rona i czekała, aż ten delikatnie pogładzi ją po włosach, ujmie za brodę i wyszepcze do ucha najsłodsze ze wszystkich słów na ziemi…
-Krzyczałaś.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie, obejmując drżącą na całym ciele Hermionę. Bał się o nią. Od jakiegoś czasu nocne wizje dawały się jej mocno we znaki. Każdej nocy Ron Weasley słyszał, jak dziewczyna stacza krwawą walkę ze swoimi koszmarami, ale nie wiedział, jak jej pomóc. Nikt inny nie był mu droższy od Hermiony. Ponad rok temu stała się jego oczkiem w głowie, całym jego światem, powietrzem, którym oddychał. Nie wyobrażał sobie życia bez niej.
Hermiona zadrżała, kiedy chłopak objął ją w talii swymi dużymi, ciepłymi i bezpiecznymi dłońmi. Były to jednak dreszcze tak pozytywne, że domagała się w głębi duszy, aby przeszywały ją każdego dnia i każdej nocy. Przylgnęła do jego torsu i wsłuchała się w bicie serca. Było miarowe, lecz Hermiona doskonale wiedziała, że Ron jest niespokojny, trzymając ją w ramionach. Ta noc była którąś z kolei, kiedy do niej przyszedł i uspokajał ją swoim dotykiem.
-Ron, przepraszam… Po prostu nie mogę zapomnieć tamtych miesięcy… Bałam się, bardzo… - wyszeptała.
Brunetka powoli podniosła głowę. Błękit oczu Rona był w tej chwili największą magią, jakiej doznała. Oczarowywał ją, był dla niej ukojeniem i lekiem. Pragnęła patrzeć w jego oczy przez wieczność, a nawet dłużej… Świat mógł dobiec końca w każdej chwili, a ona i tak nie przestałaby kochać jego niebieskich, niebiańskich wręcz tęczówek…
-Ciii… - szepnął ochrypłym głosem Ron, zbliżając się do niej na tyle, że ich czoła zetknęły się. – Wiem, że się nadal boisz… Hermiono, ale ja jestem z tobą… I choćby nie wiem co, nie pozwolę żadnemu palantowi cię skrzywdzić.
Ten drobny żarcik rozproszył jej uwagę i dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się.
-Mów do mnie jeszcze – poprosiła, na powrót przytulając się do niego.
-Chodź – rzekł rudzielec i ujął ją delikatnie za rękę – Dzisiaj będziesz spała u mnie.
Cóż, może to nie było do końca zgodne z zasadami Hermiony Granger, ale w końcu ją i Rona łączyło tak głębokie uczucie, że zgodziła się natychmiast na tę propozycję, i przyciskając jego dłoń do swych malinowych ust, weszła z nim do jego pokoju.
Mimo obecności Rona, dziewczyna nie potrafiła zasnąć. On czuwał nad nią, tuląc ją mocno do siebie i szepcząc jej do ucha słowa, które były dla niej bardziej rozkoszne niż wszystkie wyrazy zawarte w księgach, które tak często czytała, w pamiętnikach, które niegdyś pisała, słowem, miłość Rona nie porównywała się do niczego na świecie. Hermiona kochała go równie mocno, całym swym sercem, lecz były takie momenty, gdy bała się, że jej miłość jest krucha jak sen i może w każdej chwili przemienić się w koszmary, które ostatnimi nocami nawiedzały jej umysł. Zbyt wiele zdarzyło się w ciągu ubiegłych miesięcy, by Hermiona była w stanie natychmiast zapomnieć o wyprawie z Harrym i Ronem i o wszystkich przykrościach, które ją wówczas spotkały. Codziennie dziękowała Bogu za to, że Voldemort przeminął, skończył się, a wraz z nim jego cała potęga i groza, jaką rozsiewał wokół siebie. Trudno byłoby kochać Rona, gdyby w głębi jej duszy wciąż tkwił strach sprzed lat grozy i ciemności…
-To już przeszłość – szepnęła do Rona.
On uśmiechnął się do niej delikatnie, zatopił dłoń w jej włosach i zasmakował jej cudownie malinowych ust, błyszczących w świetle księżyca.
No i co wy na to? :) To mój pierwszy rozdział, więc proszę o wyrozumiałość xD Wiem, wiem, jest dosyć ponury wraz z Hermioną miewającą straaaaaszne sny niczym Harry, ale następny będzie bardzo pozytywny :)
PS. Do napisania właśnie takiego, a nie innego, natchnęła mnie piosenka My Skin – Natalie Merchant… Nie wiem, dlaczego, w sumie nie jest aż tak zgodna z treścią rozdziału, ale ja zawsze byłam z lekka zdziwaczała, więc tak to wyszło :D Następny rozdział już niedługo!
Siemka;)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie dla Ciebie i dla innych osób,które mogą mieć bloga na blogspot założyłam sobie to konto;)
Oczywiście to ja Mionaa z love-hermiona-ron.blog.onet.pl
Jeśli chodzi o opowiadanie to SZALENIE mi się podoba;) Akcja nie dzieje się za szybko,a to bardzo dobrze.Bardzo podobały mi się "sny i wspomnienia" Hermiony,które były zaczerpnięte z książki.Hm....podoba mi się,gdy opowiadanie nie za bardzo odbiega "od rzeczywistości" tj.książki;)
Będę Cię informowała o Nowych Rozdziałach,a tymczasem pozdrawiam i ślę całuski.;*
Mionaa
Ooooooh, dzięki Ci wielkie! ;**
OdpowiedzUsuń