REGULAMIN I TEMATYKA

Witam wszystkich, którzy choć trochę pofatygowali się, aby wejść na tego bloga i przeczytać przynajmniej jeden rozdział.
Zanim przejdę do opisu tego, co znajdziecie w moim blogu, zamieszczam regulamin i zalecam przestrzegania zasad.

1. Blog jest o miłości Rona i Hermiony, więc jeśli ktoś nie akceptuje tego paringu bądź nie jest fanem Harry'ego Pottera, niech lepiej opuści tę stronę, bo to nie na jego nerwy (wiem coś o tym).
2. Nie toleruję komentarzy związanych z jakimiś "Dramione", "Harry&Hermiona forever" albo inne głupoty, np. "Ron jest brzydki, a Hermiona pasuje tylko do Draco". Dlaczego? A dlatego, że po prostu nie mogę znieść innego połączenia niż R/Hr, więc proszę o wyrozumiałość.
3. Kopiowanie treści jest dozwolone, ale tylko pod warunkiem powiadomienia mnie o zaistniałej sytuacji.
4. Życzę miłego czytania! :)

Jeżeli przyjdą mi w najbliższym czasie dodatkowe punkty regulaminu, zamieszczę je na blogu niezwłocznie.

A teraz o treści...

Jest rok 1998, 25 maja, czyli dokładnie 23 dni po II Bitwie o Hogwart. Harry i Hermiona mieszkają tymczasowo w Norze, rodzinnym domu Weasleyów. Trwa odbudowa zamku, w którym mieści się szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nasza trójka + Ginny pomagają w renowacji budynku wraz z przyjaciółmi: Luną, Neville'm, Seamus'em, Dean'em i itd. Na początku akcja toczy się głównie w domu Rona i Ginny, w Hogwarcie oraz w okolicach, później przeniesie się m.in. na Florydę, do nowego domu Harry'ego, do małego mieszkanka Rona i Hermiony.
Rozdziały dzielą się na:
-"mroczne"
-śmieszne i zabawne
-romantyczne
-o nastoletniej miłości
-z kłótniami

Obecnie mam nadzieję napisać ok. 40 rozdziałów, lecz wszystko może się zmienić. Notki dodaję w różnym czasie ze względu na naukę i sprawy osobiste.

Mam wielką nadzieję, że moja historia spodoba się chociaż kilku osobom :) Zapraszam do lektury!

piątek, 11 marca 2011

Magia książek

UWAGA!!!

Jest to kontynuacja poprzedniego rozdziału, tzn. Ron i Hermiona dalej siedzą na tym, pożal się Boże, strychu :)... No więc ten rozdział będzie z lekka przesadzony, nie wiem, co mnie napadło, żeby napisać takie zboczeństwa (nie no, żartuję xD)... W każdym razie tego rozdziału lepiej nie czytać, o ile chcę się mnie za coś pochwalić (bowiem gwarantuję wam wszystkim, że mnie skrytykujecie za tak karygodną notkę!!!). Ale nie, NIE, do niczego nie dojdzie, chociaż... chociaż będzie BLISKO, baaaaaardzo blisko xP. Aaa, i jeszcze proszę nie czepiać się co do mojej własnej historii Romea i Julii, bo kiedy pisałam tę notkę, nie miałam Internetu, więc musiałam brać z głowy to, co mniej więcej wiedziałam o tym romansidle, he he. Na końcu napiszę wiersze, które się pojawią, i autorkę. Miłego czytania! :)


PS Uważajcie na oczy, bo mogą wam wyleźć z orbit po przeczytaniu tego czegoś :D




Hermiona usadowiła się wygodnie na materacu. W dłoni trzymała niewielką książeczkę o jasnoróżowej okładce. Ron położył się do niej bokiem i oparł na łokciu, żeby widzieć jej twarz.
-Dokładnie nie pamiętam historii Romea i Julii… - zaczęła dziewczyna – Ale mogę ci opowiedzieć w skrócie, jeśli chcesz.
-Bardzo – odparł Ron.
Uśmiechnęła się do niego któryś raz z kolei dzisiejszego wieczoru.
-No dobrze… A więc… Dawno, dawno temu w Weronie żyły dwie rodziny, które od niepamiętnych czasów toczyły ze sobą „wojny domowe”. Nienawidziły się nawzajem i co chwila przyczyniały się do wybuchu kolejnych sporów i kłótni. Romeo był młodzieńcem pochodzącym z jednej rodziny, Julia piękną dziewczyną, która wywodziła się z drugiej. Pewnego dnia ojciec i matka Julii zrobili w swym domu bal maskowy. Romeo zobaczył na nim Julię i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia… a ona w nim. Potem spotykali się potajemnie i spędzali ze sobą miłe chwile. Nikt nie podejrzewał ich o romans…
-Ale zaraz – przerwał jej rudzielec – Jak to? Nikt się nie domyślił, że są zakochani? No przecież takie rzeczy widać!
-Spokojnie – odparła Hermiona – Zaraz się dowiesz, co było dalej…
Z czasem rodziny obojga kochanków dowiedziały się o całym zajściu i wybuchła następna „wojna domowa”. W wyniku sporu między rodzinami doszło do śmierci bliskich Julii i Romea. Zginął między innymi przyjaciel chłopaka.
-Rany – westchnął po raz kolejny Ron – Jakby zabili Harry’ego, to…
Ale nie dokończył, widząc minę swojej dziewczyny.
- Później ojciec i matka Julii chcieli wydać córkę za mąż za Parysa, bogatego panicza. Oczywiście dziewczyna nie mogła się na to zgodzić ze względu na miłość do Romea. W dniu ślubu Julia wypiła miksturę, dzięki której zasnęła głębokim snem na wiele godzin. Wszyscy myśleli, że nastąpił zgon, Romeo również. Nie wiedział nic o planie ukochanej i kiedy zobaczył ją śpiącą, myśląc, że jest martwa, wypił truciznę i umarł. Gdy Julia obudziła się i ujrzała martwego Romea, targnęła nią rozpacz. Nie mogła pogodzić się z tak ogromną stratą, toteż wzięła sztylet i…
-Zabiła się?
-Tak – rzekła Hermiona – Julia wbiła sobie nóż w pierś i padła obok ukochanego. No i w sumie to koniec historii.
-A ich rodziny? – zaciekawił się Ron – Przestały się kłócić?
-Śmierć Romea i Julii dała im dużo do myślenia. Zawarli między sobą pokój, ale unikali się.
-Kurczę… To okropne. I mugole czytają o takich rzeczach? Jakby prawdziwy świat nie był wystarczająco przygnębiający…
Dziewczyna położyła się na brzuchu i odwróciła głowę w stronę rudego.
-Wiem, Ron. Ale ludzie raczej tak tego nie widzą. Nie wszyscy przeżyli tyle co Harry, ty albo ja…
Ron kiwnął głową i zamyślił się.
-W każdym razie – powiedział po chwili – Mój świat jest teraz na pewno dużo piękniejszy.
Hermiona spłonęła rumieńcem, podobnie jak jej chłopak, którego uszy nabrały niezdrowej, czerwonawej barwy.
-Będzie mi ciebie brakowało w Hogwarcie – szepnęła, przysuwając się bliżej niego – Tyle miesięcy bez ciebie…
Milczał.
-…Nie jestem pewna, czy chcę cię zostawić, Ron – mówiła dalej, spuszczając wzrok – Nie chcę spędzić tylu dni, tylu godzin w samotności… Zbyt wiele lat, ja …
Nie wytrzymała. Może była zbyt wrażliwa w sprawach sercowych. Hermiona wtuliła się w tors Rona i zaszlochała.
-N-nie chcę, żeby wszystko się pop-psuło… Ron, ty… R-Ron, ty zapomnisz o m-mnie…
Ron przytulił ją mocniej. Pragnął, żeby w jego ramionach odnalazła poczucie bezpieczeństwa i miłość, żeby usłyszała bicie jego serca, które tak bardzo ją kochało.
-Co ty mówisz, Hermiono? Ciii… nie płacz już. Za cholerę bym cię nie zostawił. Nigdy! Rozumiesz?
-T-tak...
Delikatnie przeczesał palcami jej loki.
-Ty nie jesteś Lavender. Jesteś zbyt cudowna, żeby nią być – powiedział.
Hermiona powoli się uspokajała. Po kilku minutach odsunęła się od niego na tyle, żeby móc otworzyć książkę, którą wciąż trzymała w prawej dłoni.
-Mam tu wiersze - odchrząknęła brunetka.
-Wiersze? Też mugolskiej autorki?
-Tak.
Zaczęła wertować tomik, aż w końcu znalazła to, czego szukała.
-Posłuchaj tego.

„Oczy twe są ciche jeszcze, oczy twe są ciche jeszcze,
kiedy bierzesz mnie w ramiona –
spokojnych gwiazd płyną deszcze, łagodnych gwiazd płyną deszcze
i śnieg na śniegu gdzieś kona.

W milczeniu zbladły nam twarze, w milczeniu zgasły nam twarze
i dusze bledną w miłości…
w błękitnym stoi oparze, w półsennym stoi oparze
różowe serce światłości…

Spoczywam na twoim łożu, zasypiam na twoim łożu,
jak na dnie srebrzystych noszy,
stojących gdzieś na rozdrożu, wstrzymanych gdzieś na rozdrożu
w oczekiwaniu rozkoszy…”


-Piękne… - westchnęła Hermiona i przerzuciła kilka kartek.
-Ty jesteś piękna, Hermiono – powiedział Ron i odgarnął jej włosy za ucho.
Znowu poczuli dreszcze przechodzące przez całe ich ciała. Przyjemne dreszcze rozkoszy.
-Czytaj mi jeszcze – poprosił ją rudzielec, a ona znalazła kolejny utwór.

„Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe,
usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe,
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko
i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.”

-Jak cię pocałuję, kochanie…- szepnął Ron - … to nie znikniesz, prawda…?
I „pochylił nad nią swe usta pocałunkami nabrzmiałe”. Hermiona uległa nieziemskiemu uczuciu błogiego szczęścia, oddając Ronowi swoje malinowe wargi. Przejął nad nią całkowitą kontrolę. Jej serce biło jak oszalałe w piersi, pragnąc wyskoczyć z niej. Jej dłonie niezdarnie błądziły po jego gorących policzkach, krew pulsowała w żyłach. Jeszcze trochę i staną się jednym ciałem, jednym sercem, jedną duszą…
Ron oparł się jedną ręką o materac, drugą trzymając pod głową Hermiony. Całował ją tak, jakby nigdy, już nigdy nie mógł posmakować jej ust. Przylgnął do niej na tyle, że czuł jej krągłości na swoim torsie. Powoli zaczął przesuwać swoją prawą dłoń wzdłuż jej pleców, aż do talii. Dziewczyna jęknęła, ale z pewnością z przyjemności, jaką dawał jej dotyk Weasleya. Ron poczuł, że oboje dłużej nie są w stanie powstrzymywać się od uczynienia czegoś zakazanego, ale pięknego. Od ostatecznego aktu miłości.
Chłopak oderwał się od niej na jedną, krótką chwilę. W kilka sekund podjęli wspólnie decyzję, nie porozumiewając się słowami. Oboje tego chcieli. Byli dorośli, więc co mogło im przeszkodzić?
-Hermiono, nie zamknąłem klapy… na strych… muszę… - wydyszał Ron i podniósł się na nogi.
Ona też wstała i poodsuwała miski, kieliszki, butelkę z winem i wszystko inne, co znajdywało się obok materaca. Następnie ułożyła na ich dotychczasowym posłaniu koce i poduszki. Kiedy odwróciła się w stronę rudzielca, ten kroczył już ku niej szybkim krokiem, prawie biegł. Po chwili ich usta ponownie połączyły się w szaleńczym pocałunku miłości…


-Harry? – szepnęła Ginny do swojego chłopaka.
Przyjęcie dla Billa i Fleur zdawało się nie mieć końca. Dochodziła północ, a goście i domownicy bawili się w najlepsze, tańcząc, rozmawiając i śmiejąc się do rozpuku przy kilku kieliszkach dębowego miodu i paru butelkach kremowego piwa. Molly i Artur Weasleyowie podrygiwali w rytm muzyki na parkiecie, razem z innymi parami. Bill i Fleur ulotnili się chwilowo na tyły domu (nie wiadomo, po co… :D). Harry połykał drugi kawałek tortu, a Ginny sączyła sok dyniowy ze swojego kubka w białe gwiazdy.
-Hm?
-Czy ty nie uważasz, że kogoś tu brakuje? – spytała rudowłosa.
-Co? A kogo?
Życie Harry’ego ostatnimi czasy obfitowało w takie przyjemności, że problemy innych zdawały się go nie obchodzić. Tak naprawdę miał już wszystko, czego potrzebował do szczęścia: rodzinę, przyjaciół, piękną dziewczynę i dom. Czuł się znakomicie. Pewnego dnia nawet stwierdził, pożerając ogromne ilości ciasteczek, że wrócił mu jakże dawno temu zatracony apetyt. Pamiętał lata strachu, kiedy jego egzystencja była w wielkim niebezpieczeństwie, a cieszyć się mógł jedynie z tego, że jeszcze żyje, a Voldemort znowu obrócił się w nicość, żeby niebawem odrodzić się jak feniks z popiołów. Harry Potter nie chciał do tego wracać. I nie zamierzał.
-A Ron i Hermiona to się w powietrzu rozpłynęli, tak?
Ginny dręczyła go niemiłosiernie, mącąc jego spokój Ronem i Hermioną.
-Oj Ginny! – jęknął, odkładając łyżeczkę na talerz po torcie – Nie wydaje ci się, że przesadzasz? Pewnie poszli gdzieś na spacer i teraz całują się w polu, bo ja wiem…
Dziewczyna odwróciła czarnowłosego w swoją stronę i pocałowała go miękko w usta. Harry odwzajemnił miły gest, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Super – powiedział – To się nazywa życie!
-Życie jak w Madrycie – zachichotała Weasleyówna i poczochrała chłopakowi włosy.
-Ale wiesz – zastanowił się Potter – Może faktycznie ich poszukajmy, bo jeszcze zrobią coś głupiego…
-Co masz na myśli?
No i wtedy Harry nie mógł się powstrzymać i ryknął śmiechem na całe gardło.


…i Ron, nie przestając jej całować, ostrożnie położył ją na materacu. Usta mu już spierzchły, czego powodem była intensywność jego pocałunków. Pamiętał chodzenie z Lavender i jej pieszczoty, które były tak suche i zwiędłe w porównaniu do namiętnych pocałunków Hermiony, że aż jego samego zdziwił ten fakt.
   Hermiona co jakiś czas musiała odetchnąć i nabrać powietrza. W tym czasie rudzielec nie przestawał na czułościach i albo wodził dłońmi po całym jej ciele od szyi do pasa, albo całował ją w obojczyk i policzki. Dziewczyna była uległa. Leżała na posłaniu, całowana przez Rona, przeczesując palcami jego rude włosy lub wpijając paznokcie w jego plecy, kiedy pocałunki były intensywniejsze i bardziej gwałtowne.
  W pewnym momencie Ron klęknął, i nie przestając muskać wargami ust Hermiony, posadził ją sobie na kolanach. Jego dłoń dziwnym trafem znalazła się pod jej sukienką, w talii. Nie opierała się kiedy z ogromną szybkością zaczął ściągać z niej ubranie. Brunetka zerwała z niego błękitny T-shirt i oboje na chwilę spojrzeli na siebie. Hermiona nie miała na sobie teraz nic oprócz cienkiej czarnej bielizny, a Ron był tylko w dżinsach. Nie zastanawiali się długo nad konsekwencjami całej sytuacji. Chłopak na powrót w pełni oddał się całowaniu dziewczyny, a ona w pełni poddawaniu się jego pocałunkom…


Harry i Ginny szli za ręce w stronę Nory. Gwiazdy migotały na niebie, noc była przyjemna. Letni wiatr smagał zakochanych subtelnie po twarzach, targając lekko ich włosy.
-Harry, a może oni są w domu, co? No chyba by już wrócili z tego pola, jakby na nim w ogóle byli – zagadnęła Ginny swojego chłopaka, kiedy weszli do środka i usiedli na kanapie w dużym pokoju Weasleyów.
-Chyba tak. A zresztą możemy sprawdzić, jak tak bardzo ci zależy. Tylko żeby nie wyszło jak ostatnio…
-Wiem. To było głupie, ale przynajmniej się pośmialiśmy.
-W każdym razie jesteśmy kwita z Ronem – stwierdził Harry, wstając z kanapy i podając rudowłosej swoją dłoń - Ron też kiedyś wparował do twojej sypialni w dość NIEODPOWIEDNIM momencie…
-Pamiętam…
Para powolnym krokiem udała się na górę.


-Ron… biustonosz… - wydyszała Hermiona, opierając brodę na lewym ramieniu swojego chłopaka.
Jej ręce oplotły jego szyję, czerwone usta błądziły po jego nagim ramieniu. Dłonie Rona prześlizgnęły się z talii dziewczyny w stronę piersi, a potem na plecy. Kiedy znalazł zapięcie od stanika, zawahał się. Odsunął ją od siebie i przyjrzał się jej dokładnie. Pochłaniał wzrokiem jej całe, prawie obnażone ciało. Zdawała się być bardzo krucha w jego silnych ramionach. Ron nie chciał wyrządzić tej małej istotce żadnej krzywdy, więc spojrzał na nią raz jeszcze i westchnął.
-Nie możemy tego zrobić… ja nie chcę cię skrzywdzić, Hermiono… - szepnął, odgarniając loki z jej czoła.
-Oj przestań już…
W głosie Hermiony dało się słyszeć lekkie poirytowanie i nutkę pożądania. Postanowiła pójść „na całość” i sama sięgnęła do zapięcia bielizny. Po chwili czarny biustonosz znalazł się w prawej dłoni brunetki, a później na drewnianej podłodze.
Ron zbliżył się do niej i objął ją bardzo mocno; jego usta całowały jej policzki, szyję, obojczyk, dekolt…
Nie minęło nawet dziesięć minut, a kochankowie nie mieli już na sobie ani jednego skrawka ubrania. Zatracili się w przyjemności, jaką dawała im wzajemna miłość. Ron powoli, bardzo powoli zbliżył się do niej i już chciał zrobić to, co każdy mężczyzna w takiej sytuacji by uczynił, gdy nagle…
-Ron? Hermiona? Jesteście tu?
Chłopak natychmiast oderwał się od Hermiony, wdychając powietrze do płuc. Teraz dopiero mógł się jej uważnie przyjrzeć. Błyszczące brązowe włosy miała potargane do granic możliwości, pierś jej falowała, policzki były mocno czerwone, usta miała rozchylone. Ron wziął jeden z koców i przykrył nim dziewczynę, sam zaś zaczął szybko się ubierać. W kilka sekund miał na sobie spodnie i skarpetki. Uznał, że to wystarczy, po czym nakazał Hermionie odwrócić się do niego plecami.
-Ron, ty obrzydliwy hipokryto, otwieraj tę klapę, bo jak nie, to…
Rudzielec mruknął „Alohomora” i w otworze na strych ujrzał swoją rozeźloną siostrę i najlepszego kumpla, którzy wiercili go wzrokiem.
-Co jest? My tu śpimy! – burknął Weasley, krzyżując ręce na piersi.
-Taa, jasne, a ja jestem Voldemort i mam różowe gacie – prychnęła Ginny.
-Wpuścisz nas, stary?
Harry udawał obojętność, jak zwykł to robić w podobnych sytuacjach. W rzeczywistości, w jego mózgu powstawały takie wizje różnych zdarzeń, że nie sposób to sobie wyobrazić, nie będąc pod jego kruczoczarnym czerepem.
-Hermiona śpi.
-Chyba leży i czeka, aż jej stanik odepniesz! – żachnęła się rudowłosa i zaśmiała ironicznie.
-Ej, nie pozwalaj sobie, Ginny!
Twarz Rona nabierała coraz mniej zdrowej barwy, uszy zapłonęły mu czerwienią. Kiedy już miał rzucić się na siostrę z obelgami, obok niego stanęła Hermiona ubrana w swoją zwiewną i dosyć kusą koszulę nocną.
-Co się tutaj dzieje? Ginny, Harry… Co wy tu robicie? I czemu tak się wydzieracie? Ron, o co chodzi?
Doskonale udawała zaspaną i nie do końca przytomną. Ron przysiągł sobie w duszy, że będzie jej musiał za to podziękować, i to nie byle jak. Zwłaszcza, że wyraz twarzy Ginny stawał się z minuty na minutę głupszy.
-Eee… no bo my się zastanawialiśmy, gdzie wy się podzialiście… - zaczęła, szukając wsparcia u swojego chłopaka.
-I tak impreza się zaraz skończy – dodał Harry, uśmiechając się pod nosem.
-Ach… aha… - odparła Hermiona, przecierając oczy.
-No, ale… to my sobie już chyba pójdziemy… nie wiedzieliśmy, że śpicie… Dobranoc…
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała Weasleyówna. Potem spłonęła rumieńcem, rzuciła bratu jeszcze jedno nienawistne spojrzenie, i łapiąc czarnowłosego za rękę, zniknęła im z oczu.
Kiedy Ron zamknął za nimi klapę, odwrócił się do Hermiony i oboje wybuchnęli gwałtownym śmiechem.


No i co, oczy wyszły z orbit? Mam nadzieję, że moi czytelnicy (o ile tacy są z wyjątkiem moich kochanych megan_* i Mionyy :D) nie będą musieli inwestować w szkła kontaktowe, okulary czy w najgorszym wypadku operację... *______*
A, no i wiersze:
oba należą do pani Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej (zbiór wierszy - "Tęsknoty szalone")
tytuły:
1. "Berceuse"
2. (nie ma tytułu, są ***, szukajcie jakby co po pierwszych wersach)

Następna notka jeszcze dzisiaj, ha ha ! :)

3 komentarze:

  1. O maj gat!
    Na serio, nie żartowałaś. Myślałam, że się nie rozbiorą, ale jednak...
    ;D
    Hm, ciekawe czy Hermiona ma jakiś talent aktorski? W każdym razie, bosko odegrała zaspaną. I te wiersze, pocałunki, było jak z prawdziwego romansu.
    Pozostaje jedno pytanie: zrobią to przed wyjazdem Hermiony?
    Ja planuję, że "moi" Ron i Hermiona zrobią to... A nie, nie zdradzę takiej tajemnicy, nie powiem kiedy. W każdym razie będą targani tęsknotą i namiętnością...
    PS. Piszesz na serio, coraz lepiej i ogólnie nawet lepiej ode mnie.
    ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu!!!
    Dedy;)
    Jestem zaszczycona;)
    Notka jak zwykle świetna i lecę czytać tą nowszą;))

    Pozdaaawiaaaaaaaaaaaaaaaaam;***


    Mionaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz kurde, dziewczyny, dzięki wielkie! ;* Co do megan_* - moi nie zrobią "tego" przed wyjazdem, zrobią "to" później, ale na razie nie zdradzam, ha ha :D

    OdpowiedzUsuń