REGULAMIN I TEMATYKA

Witam wszystkich, którzy choć trochę pofatygowali się, aby wejść na tego bloga i przeczytać przynajmniej jeden rozdział.
Zanim przejdę do opisu tego, co znajdziecie w moim blogu, zamieszczam regulamin i zalecam przestrzegania zasad.

1. Blog jest o miłości Rona i Hermiony, więc jeśli ktoś nie akceptuje tego paringu bądź nie jest fanem Harry'ego Pottera, niech lepiej opuści tę stronę, bo to nie na jego nerwy (wiem coś o tym).
2. Nie toleruję komentarzy związanych z jakimiś "Dramione", "Harry&Hermiona forever" albo inne głupoty, np. "Ron jest brzydki, a Hermiona pasuje tylko do Draco". Dlaczego? A dlatego, że po prostu nie mogę znieść innego połączenia niż R/Hr, więc proszę o wyrozumiałość.
3. Kopiowanie treści jest dozwolone, ale tylko pod warunkiem powiadomienia mnie o zaistniałej sytuacji.
4. Życzę miłego czytania! :)

Jeżeli przyjdą mi w najbliższym czasie dodatkowe punkty regulaminu, zamieszczę je na blogu niezwłocznie.

A teraz o treści...

Jest rok 1998, 25 maja, czyli dokładnie 23 dni po II Bitwie o Hogwart. Harry i Hermiona mieszkają tymczasowo w Norze, rodzinnym domu Weasleyów. Trwa odbudowa zamku, w którym mieści się szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nasza trójka + Ginny pomagają w renowacji budynku wraz z przyjaciółmi: Luną, Neville'm, Seamus'em, Dean'em i itd. Na początku akcja toczy się głównie w domu Rona i Ginny, w Hogwarcie oraz w okolicach, później przeniesie się m.in. na Florydę, do nowego domu Harry'ego, do małego mieszkanka Rona i Hermiony.
Rozdziały dzielą się na:
-"mroczne"
-śmieszne i zabawne
-romantyczne
-o nastoletniej miłości
-z kłótniami

Obecnie mam nadzieję napisać ok. 40 rozdziałów, lecz wszystko może się zmienić. Notki dodaję w różnym czasie ze względu na naukę i sprawy osobiste.

Mam wielką nadzieję, że moja historia spodoba się chociaż kilku osobom :) Zapraszam do lektury!

środa, 9 marca 2011

Plany


 Hej wam, ludzie! :) Nie wiem, dlaczego zwlekałam z dodaniem kolejnej notki, ale cóż, jakoś tak wyszło, że mi się odechciało... Oczywiście na kompie mam jeszcze chyba z dwa nowe rozdziały, ale dodam je, jak już skończę z trzecim :D No nic, i tak nikt tego nie skomentuje (bo ta strona jest jakaś felerna -.-)... Mimo wszystko mam nadzieję, że jednak ktoś tu wchodzi i to czyta, bo bardzo mi na tym zależy ;)



-Ron…
Hermiona delikatnie dotknęła policzka rudowłosego chłopaka, który bardzo głęboko spał. Grzywka opadała mu na czoło i przykrywała prawie połowę twarzy. Jedną rękę wsadził pod głowę, druga leżała bezwiednie na materacu, na którym spał. Hermiona przez chwilę kucała nad jego posłaniem, później usiadła po turecku przy nim i bardzo cicho powtarzała jego imię, chcąc go obudzić.
-Ron, kochanie…
Policzki brunetki zapłonęły czerwienią. Jeszcze nie mówiła do niego w ten sposób… Owszem, jego imię wymawiała nadzwyczaj czule, ale ani „kochanie”, ani „skarbie” nie przeszły jej jak dotychczas przez gardło. Ron dalej spał jak zabity, chrapiąc lekko.
Ale to jedno małe słówko onieśmieliło Hermionę. Wstydziła się przyznać przed samą sobą, że powiedziała coś takiego. Jej serce zabiło szybciej w ciągu tej dziwnej sekundy, krew zaszumiała w żyłach, poczuła „motylki” w brzuchu… Dłoń spoczywająca na twarzy Rona zaczęła drżeć, ale mimo to młoda czarownica wiedziała, że są to jak najbardziej pozytywne odczucia. Uśmiechnęła się nieśmiało do nieprzytomnego chłopaka. A więc go kochała, bardzo, bardzo kochała. Może była to jeszcze miłość niedojrzała, ale prawdziwa. Może Ron był jaki był ze swoimi wadami. Może ona w końcu zaangażuje się w to bardziej…
Hermiona pochyliła się nad nim i musnęła jego usta swoimi wargami.
-Udawałem – powiedział Ron, otwierając jedno oko i szczerząc się do niej.
Momentalnie Hermiona pacnęła go w głowę.
-No co?
Rudzielec usiadł na materacu i przetarł oczy. Ziewnął kilka razy i skupił wzrok na swojej dziewczynie.
-Pocałuj mnie, Ron. Tu i teraz, bo…
Resztę jej wypowiedzi dokończył Ron, przyciągając ją do siebie bardzo blisko i składając na jej ustach intensywny pocałunek. Brunetka rozchyliła lekko wargi i oddała się tej jakże przyjemnej czynności…
-Uuuuuuu.
Zakochani oderwali się od siebie w okamgnieniu.
-Harry! Ty świnio! – wrzasnął Ron w stronę czarnowłosego przyjaciela, świetnie bawiącego się ich kosztem.
-W pierwszej klasie za cholerę bym nie przypuszczał, że będziecie robić TAKIE rzeczy! – zachichotał Harry – Hermiono, przecież to wbrew twoim zasadom!
-No to się pan teraz doigrał, panie Potter! – krzyknęła Hermiona i rzuciła w chłopaka poduszką, którą miała pod ręką.
I tak rozpoczęła się bitwa na poduszki, w której udział wzięła również Ginny. Kiedy przyszła na strych, jej oczom ukazał się niecodzienny widok: Harry Potter walący poduszkami w co popadnie i w kogo popadnie i Ron Weasley obejmujący słaniającą się na nogach ze śmiechu Hermionę Granger. Rudowłosa dołączyła do nich prawie natychmiast. Została oczywiście wsparta przez swojego chłopaka, który zaczynał tracić rozum podczas bitwy na poduszki, tarzając się po ziemi i wyjąc z uciechy. Po jakimś czasie Ron też zaczął turlać się po drewnianej podłodze, po czym zwalił z nóg Hermionę. Spadła na niego z impetem, a że Weasley nie mógł się powstrzymać, pocałował ją jak wariat, tak, że brunetce oczy wyszły na wierzch. Pod koniec walki między rycerzami „Świnia Harry” i „Wariat Ron” (bo to głównie oni rozpoczęli tę walkę), obaj „bohaterowie” leżeli na ziemi albo ledwo stali na nogach. Śmiech rzeczywiście potrafi wykończyć człowieka, prawda?
W każdym razie Harry, Ginny, Ron i Hermiona pozbierali się w okamgnieniu i zeszli na śniadanie, potargani i z głupimi wyrazami twarzy.
-Co wam tak wesoło? – spytał George, który siedział przy stole i właśnie wertował „Proroka Codziennego”.
Czwórka przyjaciół w odpowiedzi parsknęła z uciechy.
-Dobra, nie pytam! – rudy rozłożył ręce na znak bezsilności i wrócił do czytania.
Śniadanie zostało spożyte przez domowników i ich gości w ciszy i spokoju, mimo kilkakrotnego usmarkania się pana Pottera bądź parsknięcia w owsiankę Ronalda Weasleya.
Kiedy Hermiona nakładała sobie masło na drugą kanapkę, George spojrzał jednoznacznie na swego najmłodszego brata. Wyglądało to tak, jakby chciał mu coś powiedzieć.
-Słuchaj, Ron – zaczął niepewnie – Przemyślałem twoją propozycję w związku z tą... – tu bezgłośnie wyartykułował słowo „pracą” - …i zgadzam się.
Ron promieniał ze szczęścia na tę wiadomość. Wreszcie będzie mógł sam zarobić pieniądze, znaleźć sobie małe mieszkanko, zamieszkać w nim z Hermioną, kupować jej sukienki, kosmetyki i… No właśnie. Przecież Hermiona nic nie wie o jego pomysłach na wspólne życie! Chłopak zmarkotniał, i zostawiając na talerzu niedokończoną owsiankę, wczołgał się po schodach na górę.
-Co jest? – zdziwił się George Weasley – Powiedziałem coś nie tak?
Nagle Harry przerwał panującą w kuchni ciszę, wybuchając tak niepohamowanym śmiechem, że Ginny musiała poklepać go po plecach i pacnąć w głowę.
-Hi hi… Osz kurde, przepraszam! – zarechotał czarnowłosy – Przypomniało mi się coś… BUAHAHAHAHAHA!!!


Pod wieczór Molly Weasley przygotowywała uroczystą kolację pożegnalną dla Billa i Fleur. Następnego dnia mieli wrócić do swojej małej Muszelki w związku z pracą Billa. Dostał pilne wezwanie i musiał niezwłocznie udać się do Francji. Jego żona skakała z radości i oznajmiła, że koniecznie odwiedzą jej rodziców w Paryżu.
Pani domu postanowiła zrobić przyjęcie w ogrodzie, jak to było w zwyczaju rodziny Weasleyów. Przygotowania trwały kilka godzin łącznie z gotowaniem, rozstawieniem namiotu i nakryciem stołu. Po południu Molly wysłała Rona na Pokątną, aby kupił potrzebne rzeczy na kolację pożegnalną. Oczywiście Hermiona była jak najbardziej chętna do zabrania się z nim, toteż ok. trzynastej oboje teleportowali się na magiczną ulicę.
Harry i Ginny mieli sporo pracy w ogrodzie, ustawiając namiot i wyczarowując odpowiednie ozdoby. Tak naprawdę to uporali się z tym migiem, a potem niepostrzeżenie wymknęli się na tyły domu. Przyjemności im nie zabrakło, z pewnością…
Natomiast Ron i Hermiona mieli nie lada problem z zakupami. Okazało się (ku zdziwieniu Rona), że na Pokątnej nie ma żadnego supermarketu czy czegoś w tym stylu, tak więc Hermiona zaproponowała, żeby udali się do mugolskiej części Londynu. Rudzielec był stanowczo przeciw całemu przedsięwzięciu, jednak kiedy dostał wielkiego całusa od swej dziewczyny, zrobił się potulny jak baranek i nie sprzeciwiał jej się przez całą „wycieczkę”. Do Nory wrócili po dwóch godzinach z charakterystycznym dla teleportacji pyknięciem. Nie zapomnieli o ani jednym produkcie, co bardzo ucieszyło matkę Rona i dała im fory na jakąś godzinę.
O dziewiętnastej pod namiotem w ogródku Weasleyów zebrała się masa osób – Harry Potter, Hermiona Granger, Weasleyowie i członkowie Zakonu Feniksa (wpadli przelotem :D). Kolacja odbyła się w całkiem rodzinnej atmosferze. Dorośli rozmawiali o najnowszych ciekawostkach ze świata magii, a młodsi cieszyli się sobą (czyt. Ron, Herm, Harry i Ginny). W trakcie przyjęcia Ronald głęboko się nad czymś zastanawiał, a mianowicie nad sprawą, którą dziś rano poruszył George. Chciał jak najprędzej wyjaśnić Hermionie, co miał na myśli jego brat, kiedy zgadzał się na jego propozycję o pracę. Dziewczyna nie miała pojęcia, co ją czeka ze strony rudzielca, ale nie dopytywała się go o nic w ciągu dnia. „Może zwyczajnie zapomniała” – myślał Ron – „Albo w ogóle nic nie usłyszała?...” Tak czy siak stwierdził, że brunetka musi poznać jego plany.
-Chodź – szepnął do niej i wziął ją za rękę.
Wstali od stołu niezauważeni; wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i nikt nie przejął się ich nagłym zniknięciem.
-Co się dzieje, Ron? – spytała Hermiona.
Zdziwiła się, kiedy wszedł z nią do nieoświetlonego domu i poprowadził na piętro.
-Ron…?
-Nie bój się… - rzucił w ciemność rudzielec.
-Pewnie, że nie – panna Granger uśmiechnęła się pod nosem, a w jej głosie było słychać słodycz, oddanie i całkowite uwielbienie – Bo ty jesteś ze mną.
Ron przystanął na chwilę, odwrócił się do niej i przyciągnął ją do siebie. Błądził wargami po jej delikatnej twarzy, a kiedy znalazł malinowe usta, złożył na nich czuły pocałunek.
-Oczywiście, kochanie – szepnął, przyprawiając swoją dziewczynę o miłe dreszcze rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa.
Po chwili znaleźli się na powrót na strychu. Było tam jeszcze mroczniej niż w reszcie Nory. Ronald wyciągnął z tylnej kieszeni spodni różdżkę i mruknął Lumos. W pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Chłopak oświetlił sylwetkę Hermiony, aby upewnić się, że wciąż z nim jest. Brunetka stała niepewnie koło niego, drżąc na całym ciele. Nie lubiła ciemności, bała się jej. Brak światła napawał ją strachem, był przygnębiający i okropny. Pamiętała ciemność jeszcze z czasów, gdy cały magiczny świat znajdował się w rekach Voldemorta. Nie chciała, żeby przeszłość zamieniła się w teraźniejszość, nie chciała przeżywać wszystkiego na nowo, nie chciała stracić Rona, rodziców, przyjaciół… Trzęsącą dłoń wplotła w ciepłą dłoń Rona i spuściła wzrok na swoje stopy. Jej chłopak objął ją mocnym ramieniem i zaprowadził na materac, który tu, na strychu, pełnił rolę tymczasowego łóżka. Rudy posadził na nim Hermionę, a sam, zapewniając ją, że jej tu nie zostawi, zaczął szukać włącznika światła. Po chwili już na całym strychu zrobiło się jasno i przytulnie.
Ron usiadł koło Hermiony, która położyła mu głowę na kolanach i uśmiechnęła się do niego słodko. Chłopak odwzajemnił uśmiech, ale zaraz przypomniał sobie, że chciał z nią porozmawiać o pewnej bardzo istotnej sprawie…
-Hermiono, musimy porozmawiać – rzekł z powagą.
Dziewczyna momentalnie zmieniła wyraz twarzy.
-To bardzo ważne?
Zadała to pytanie niechętnie, jakby nie miała ochoty właśnie teraz rozmawiać o poważnych sprawach. Atmosfera, jaka panowała na strychu, rozluźniła ją – świece, materac, gwiazdy na niebie i obecność Rona sprawiły, że czuła się beztrosko i swobodnie, bez problemów, jak kilkuletnie dziecko. Myślała, że jej chłopak przyprowadził ją tu, ponieważ chciał z nią spędzić błogie chwile w romantycznym nastroju. Potrzebowała tego. Każdego wieczoru kładli się spać bez większych czułości, oprócz jednego, jedynego namiętnego pocałunku i powiedzenia sobie cichego „dobranoc”. Ron był często zmęczony całym dniem i Hermionie wydawało się, że on wtedy nie tęskni tak bardzo za jej dotykiem. Toteż nie była zachwycona, kiedy Weasley zaczął rozmowę od jakiegoś problemu.
-Myślę, że tak – odparł, delikatnie zdejmując ją ze swoich kolan i usadzając wygodnie obok siebie.
Hermiona wzięła rudzielca za rękę i spojrzała mu w oczy.
-A więc co takiego chciałeś mi powiedzieć, Ron?
-To znaczy ja… - zaczął, drapiąc się po swojej rudej czuprynie – Hermiono, obiecuję ci, że jak już powiem, o co mi chodzi, to spędzimy ten wieczór tak, jak ty będziesz chciała. To tak zanim przejdę do sedna sprawy.
Dziewczyna posłała mu pobłażliwy uśmiech i przytuliła się do jego ramienia.
-Dobrze. To teraz mów.
-No więc pamiętasz, co powiedział George dziś rano. Chodzi o tę pracę, o którą się go pytałem pod koniec czerwca… Bo widzisz, George mnie zatrudnił w Magicznych Dowcipach Weasleyów.
Tu zrobił krótką przerwę, żeby dać dojść Hermionie do głosu. Ona jednak pozwoliła mu mówić dalej.
-Hermiono… Ja chciałem trochę zarobić, no wiesz, usamodzielnić się… Zależy mi na nas i… i chciałbym zapewnić ci chociaż trochę… No wiesz, co mam na myśli. Harry zaczął szukać pracy w ministerstwie, stara się na Aurora, a ja nie kończę Hogwartu, a nie chcę niczego nie robić. Zresztą George’owi przyda się pomoc w sklepie po…
Reszta wypowiedzi ugrzęzła mu w gardle. Nie chciał wspominać Freda, nie chciał tylko utwierdzać się w tym, że jego brat już nie żyje. Jego dziewczyna zrozumiała jednak, dlaczego Ron przerwał, i mocno ścisnęła jego dłoń.
-Rozumiem, Ron – powiedziała, patrząc w jego smutne, błękitne oczy – I cieszę się, że tak do tego podchodzisz. Jeszcze dwa lata temu machnąłbyś na wszystko ręką… - tu Ron spojrzał na nią spode łba - …ale teraz widzę, że ci na mnie zależy. I naprawdę… naprawdę cię kocham, Ronaldzie Weasley.
Chłopak przyciągnął do siebie Hermionę i posadził ją sobie na kolanach. Odgarnął burzę loków z jej czoła i policzków i ujął twarz w obie dłonie. Ich nosy prawie się zetknęły. Hermiona zaczerwieniła się lekko i uśmiechnęła do rudzielca. Ron zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Tylko milimetry dzieliły ich usta od pocałunku.
-Kocham cię, Hermiono – szepnął.
-Bardzo dojrzałeś, Ron… - odparła.
Hermiona pocałowała Rona, oplatając jego szyję ramionami. Całowali się tak długo, namiętnie i intensywnie, że po chwili leżeli już na ziemi, nie przestając. I tym razem ani Harry, ani jego rudowłosa dziewczyna nie przeszkodzili im…
-Ron…!
Brunetka oderwała swoje usta od jego i wzięła głęboki wdech. Chłopak leżał na niej, ale jego ciężar nie był ani trochę odczuwalny. Zdziwił ją fakt, jak daleko posunęli się przez te kilka minut. Mało brakowało, a Ron swoimi wielkimi dłońmi ściągałby z niej jej zwiewną oliwkowozieloną sukienkę…
-Przepraszam – mruknął i usiadł na powrót na materacu.
-Nic się nie stało, tylko… - zaczęła Hermiona.
Jej oddech był nierówny, włosy miała lekko potargane a ubrania pogniecione. Nie bała się Weasleya, ufała mu bezgranicznie, ale mimo wszystko rozsądek nakazał jej zaprzestać. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco, mając nadzieję, że to wystarczy. Ale Ron nie był na nią zły. Być może zirytował go fakt, że jego dziewczyna nie jest jeszcze gotowa na żadne poważniejsze stosunki między nimi, ale nie mógł jej za to winić – podświadomość mówiła mu, że trochę się zapędził.
-Nie, Hermiono, to ja przesadziłem, przepraszam – powiedział i odwzajemnił uśmiech.
-Och, daj spokój, Ron - burknęła i zwinęła się w kłębek – Nie myśl sobie przypadkiem, że ja tego nie chciałam.
Była widocznie wściekła na siebie za swoją manię na punkcie przestrzegania zasad, która jej pozostała z czasów Hogwartu. Przy rudzielcu chciała się zmienić, zapomnieć o dawnym „ja” i zacząć wszystko od nowa, już przy boku kogoś takiego jak Ron Weasley. „Cholerna grzeczna dziewczynka” – pomyślała.
-Nie obwiniaj siebie, bo to ja przekroczyłem pewne granice i…
-Dobrze, skończmy ten temat – przerwała mu – Nie chcę się z tobą kłócić, a długo cię znam, Ron, i wiem, że jak się zaprzesz w sobie, to nie odpuścisz. Ja też tak mam, cholerna upartość…
Wyrzucała z siebie słowa, a jej czoło coraz bardziej marszczyło się po każdym obraźliwym zdaniu na swój temat. Ron czuł się beznadziejnie ze względu na idiotyzm całej sytuacji. Po jakimś czasie Hermiona uspokoiła się (w skrócie: popłakała się, przytuliła do Rona i pocałowała go na przeprosiny w policzek) i oboje zaczęli przyjemniejszą rozmowę.
-A, byłbym zapomniał – powiedział w pewnym momencie Ron – Mam coś specjalnego na dzisiaj – uśmiechnął się tajemniczo – Zostań tu i zamknij oczy.
Hermiona wystawiła do niego język i zmrużyła powieki.
W tym czasie rudzielec zbiegł do swojego pokoju i zabrał z niego latarkę Harry’ego, orzeszki ziemne, paczkę ciastek i chipsów, wino i dodatkowy koc. Zapomniał oczywiście, że jest czarodziejem, toteż nie użył zaklęcia Accio, tylko co chwila wchodził na strych z jakąś rzeczą i schodził po następną. Trochę to trwało, a kiedy przypomniał sobie, że może używać magii, zostały mu do przyniesienia tylko dwa kieliszki. „Jestem kretynem” – przeleciało mu przez głowę, po czym zachichotał pod nosem. Mruknął „Accio kieliszki” i nagle w jego wyciągniętej dłoni znalazły się dwa, nieco brudne, kryształowe naczynia. Zadowolony  z siebie, wspiął się po schodach do czekającej na niego Hermiony.
-No i jak tam, Romeo? – zażartowała dziewczyna, szczerząc do niego zęby i w dalszym ciągu nie otwierając oczu.
-Że co? Ro- co? – zdziwił się Ron, wsypując chipsy do miski.
-Opowiem ci tę historię. Kiedyś.
-Możesz dzisiaj. To znaczy, zależy, o czym jest.
Chłopak otworzył paczkę ciastek i orzeszków, po czym postawił na podłodze wino i je odkorkował. Obok alkoholu położył latarkę Harry’ego.
 -To jedna z najpiękniejszych mugolskich historii o miłości. Każdy mugol zna losy Romea i Julii… - rozmarzyła się Hermiona.
-Aha – odparł Weasley i spojrzał z góry na swoje dzieło – Dobra, możesz otworzyć oczy.
Brunetka uchyliła powieki. Kiedy zobaczyła przygotowane na ten wieczór przez Rona rzeczy, w jej oczach pojawiły się iskierki radości. Wyglądała jak małe dziecko, które dostało bardzo piękną zabawkę.
-Och, kochanie… - szepnęła i rzuciła mu się na szyję.
Rudy odwzajemnił uścisk i oboje usiedli na materacu. Ron podał Hermionie dwa koce i uśmiechnął się.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka amatorka słodyczy, Hermiono.
-Ha ha ha – mruknęła – Bardzo śmieszne. Przecież wiesz, że to nie z powodu jakichś głupich słodyczy. Podoba mi się fakt, że tak się dla mnie starasz.
-Muszę – rzekł chłopak z kamienną twarzą – Gdybym się nie starał i nie kupował orzeszków, jakiś głupi Krum albo co gorsza McLaggen sprzątnąłby mi cię sprzed nosa. A tego bym nie zniósł, nie teraz… Nigdy.
-Oj, Ron. Dobrze wiesz, że ani McLaggen, ani Krum nie byli dla mnie tacy jak ty. Nikt nie był. Mimo tych wszystkich kłótni, tego bólu, to… to ja zawsze wierzyłam, że ty się zmienisz i mnie zauważysz.
-To ja miałem nadzieję, że ty w końcu zobaczysz mnie. Ale lepszego, nie tego rudego kretyna, wkurzającego wszystkich naokoło i marudzącego jak ciotka Muriel. Tak bardzo chciałem ci pokazać tę lepszą stronę siebie.
Hermiona przysunęła się do niego tak, że teraz siedzieli dokładnie naprzeciwko siebie, twarzą w twarz. Oboje mogli przez oczy dostrzec własne dusze i wnętrza. Brunetka wzięła Rona za rękę.
-Zawsze widziałam twoją dobrą stronę, Ron.
I pocałowała go delikatnie w usta.
-No, świetnie, Hermiono – powiedział chłopak – Niepotrzebnie przynosiłem to żarcie. Szczególnie słodycze.
Hermiona zachichotała i sięgnęła po chipsa.
-Śmieszny jesteś – stwierdziła i poczochrała jego rudą czuprynę.
-Wiem.

3 komentarze:

  1. Czemu, ale to CZEMU, ja nic nie wiem o Twoim blogu?!
    Bogu dzięki, że jestem ciekawska.
    Oczywiście, dodaję Cię do linków, przed tym się nie uchronisz, a mnie jak widzę już masz.
    Co do rozdziałów, nadrobię je w najbliższym czasie i skomentuję każdy.
    Teraz, gdy już wiem o Twoim istnieniu, nie uchronisz się ode mnie!
    *mściwy uśmieszek*
    ;D
    Pozdrawiam, megan_* z milosc-ron-hermiona.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i podoba mi się! Naprawdę, świetna akcja na strychu. Piszesz cudownie! Było rrromantycznie.
    ;p
    Resztę nadrobię potem, a co do komentarzy - jeśli chcesz zawsze możesz przerzucić się na onet i zacząć od nowa. Wiem, bo kiedyś także miałam bloga na blogspocie - zero koemntarzy, mimo promocji. Myślę, że to przez to, jak dodaje się tu komentarze. Niektórzy się w tym gubią. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki! Nawet nie wiesz, ile Twoja opinia dla mnie znaczy! <3

    OdpowiedzUsuń