Ta notka będzie trochę dziwna, odbiegająca jakby od czegokolwiek, ale co tam, pech z tym... xD No dobra, nie miałam chyba wtedy weny, zmusiłam się do napisania, gdyż nie mogę żyć bez Rona i Hermiony i tego durnego bloga, he he :D Mam nadzieję, że się będzie podobać! :)
Od tamtego intymnego zdarzenia między Ronem i Hermioną minęły trzy tygodnie. Lipiec powoli dobiegał końca. Ron zaczął pracę w sklepie George’a w ubiegłym tygodniu i niewiele jak na razie zarobił, ale był z siebie bardzo zadowolony. Do Nory wracał codziennie ok. godziny osiemnastej. Był zazwyczaj zmęczony po całym dniu roboty i często jadł spory obiad, po czym albo kładł się spać (już w swoim pokoju), albo rzucał się na kanapę w salonie Weasleyów i nic nie robił. Jego matka dostawała szału, gdy wchodziła do pokoju, w którym jej syn leżał jak długi na sofie i zbijał bąki. Jednak mimo tego, starała się na niego nie krzyczeć, zważając na fakt, że podjął pierwszą w swoim życiu pracę i miał prawo się zmęczyć.
Harry rozpoczął niedawno wstępne szkolenia na Aurora w Ministerstwie Magii. Prawdziwą naukę miał zacząć dopiero w następne wakacje, kiedy skończy Hogwart. Po każdym powrocie z Londynu zachowywał się podobnie jak jego przyjaciel, z tym wyjątkiem, że Potter starał się spędzać wolny czas z Ginny. Wyczerpany przeglądaniem papierów z notatkami, kładł się na kolanach swojej dziewczyny, a ona przeczesywała mu włosy palcami i całowała w czoło. Inna sytuacja była u Rona i Hermiony.
Hermiona przygotowywała się do powrotu do Hogwartu. Nie miała jeszcze wszystkich książek, ale i tak zawsze potrafiła znaleźć sobie dobry powód, żeby się pouczyć. Wówczas wychodziła z domu, aby się przejść. Kiedy już znalazła odpowiednio spokojne miejsce, siadała na trawie i zakuwała. Utrudniało jej to kontakty z Ronem, ale miała nadzieję, że nauka nie oddali ich zanadto od siebie.
Ron również nie miał czasu dla panny Granger, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Pewnego dnia stwierdził, że Hermiona nie chce z nim spędzać wolnych chwil, które poświęca na ciągłe uczenie się. Rozumiał jej zapał, bo znał ją nie od dziś i wiedział, że oprócz bezgranicznej i prawdziwej miłości jego dziewczyna ceni sobie też mądrość. Nie chciał jej zrażać do siebie systematycznym marudzeniem, co i tak mimo wszystko mu się zdarzało. Nauka odsuwała ich od siebie, tego Ronald Weasley był pewien.
Któregoś wieczoru czwórka przyjaciół odpoczywała w salonie. Ogień płonął w kominku, atmosfera była przyjemna. Harry usiadł wygodnie w czerwonym fotelu, a Ginny zwaliła mu się na kolana. Dziewczyna wtuliła się w jego tors, a czarnowłosy objął ją jedną ręką. Ron rozłożył się po raz kolejny na kanapie, podparł głowę rękami i zaczął nucić pod nosem jakąś melodię. Hermiona zaś siedziała na dywanie i pożerała jednym tchem Standardową księgę zaklęć (stopień 7). Nie zwracała uwagi ani na zawodzenie Rona, ani na Harry’ego i Ginny szepczących do siebie miłe słówka. Studiowała w tej chwili rozdział ósmy, w którym była mowa o niewłaściwym użyciu zaklęcia zwodzącego. Skończywszy czytać jedną stronę, przerzuciła kartkę. W rzeczywistości treść lektury obchodziła ją najmniej. Hermiona zauważyła przez parę ubiegłych dni, że Ron przestał zwracać na nią jakąkolwiek uwagę. Czyżby stała mu się obojętna? „To głupie” – pomyślała – „Przecież on mnie kocha. Może powinniśmy najzwyczajniej w świecie odpocząć od siebie”.
Po kilkunastu minutach wpadła na „genialny” pomysł zwrócenia na siebie uwagi rudzielca. Zamknęła księgę, wzięła ją pod pachę i wstała. Otrzepała się i ze złością stwierdziła, że nikt się tym nie przejął. Ginny i Harry nadal siedzieli w fotelu, co chwila całując się namiętnie, słowem – świata poza sobą nie widzieli. Natomiast Ron nie widział świata poza tępym gapieniem się w sufit, co jeszcze bardziej zirytowało jego dziewczynę. Hermiona odchrząknęła, idealnie naśladując Dolores Umbridge, po czym zaczęła wiercić wzrokiem Weasleya. Para wtulona w siebie przy kominku przestała na moment rozkoszować się sobą i oboje spojrzeli na wkurzoną do granic możliwości przyjaciółkę.
-Idę na dwór – powiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca, obserwując reakcję Rona.
Oczywiście takowej się nie doczekała.
-WYCHODZĘ – powtórzyła z naciskiem Hermiona.
Harry i Ginny także zaczęli wpatrywać się w rudego, który dopiero wówczas zrozumiał, o co chodzi. Przechylił głowę w stronę panny Granger, uśmiechnął się uroczo i pomachał jej na dowidzenia. Widocznie nie miał pojęcia, co za chwilę nastąpi przez ten jeden głupi gest.
-RON, JESTEŚ PRZEOKROPNYM EGOISTĄ! – ryknęła brunetka na całe gardło
Po czym nie czekając na żadne posunięcie ze strony swojego chłopaka, odwróciła się na pięcie, rzuciła ciężkim tomem prosto w Rona i wyszła.
-Wiesz, stary – zaczął Harry – Lubię Hermionę i w ogóle, ale teraz to ci współczuję.
-Ale Harry, ja kompletnie nie wiem, o co jej chodzi! – żachnął się Weasley i zwalił księgę na podłogę.
-A ja ci powiem, idioto, że jakbyś chociaż trochę myślał, to byś ani nie zarobił tym tomiskiem, ani nie był skazany na wrzaski Hermiony.
Ginny wystawiła język do brata, zeszła z kolan swojego chłopaka i oznajmiła, że idzie poszukać Hermiony, bo pewnie biedaczka wypłakuje oczy przez kretyna, jakim jest Ron.
-Ty się orientujesz w ich mózgach, Harry? – spytał po chwili Ron.
Czarnowłosy podrapał się po głowie.
-Nie, Ron. Ja nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
-Dokładnie.
Hermiona siedziała przed domem Weasleyów, i rzeczywiście, płakała. Gorące łzy skapywały na jej szarą spódniczkę, kiedy skulona obserwowała loty ptaków na niebie. Myślała o Ronie i o tym, jak bardzo się od siebie oddalili przez zaledwie kilkanaście dni. Aż strach pomyśleć, co by się stało z ich związkiem podczas pobytu Hermiony w Hogwarcie. Dziesięć miesięcy to długi okres czasu, a oni już po trzech tygodniach są sobie mniej bliscy niż byli na początku lata. Dziewczyna darzyła Rona tak wielkim uczuciem, że nie wyobrażała sobie rozłąki z nim, a tym bardziej zerwania, gdyby ich związek nie przetrwał próby czasu. Tego się bała w tej chwili najbardziej –straty ukochanego Ronalda Weasleya.
Jej rozmyślania przerwała osoba, która po cichu zakradła się do niej od tyłu i przycupnęła obok niej na schodku. Poklepała ją delikatnie po plecach i milczała, czekając na słowa Hermiony. Ginny była jej podporą w sprawach sercowych. Kiedy nie miał jej kto pocieszyć w czwartej klasie po Balu Bożonarodzeniowym, kiedy Ron chodził z Lavender na szóstym roku, to ta mała ruda istotka siadała naprzeciwko niej i starała się ją zrozumieć. Najmłodsza z Weasleyów była jej najlepszą i jedyną przyjaciółką.
-Dlaczego on nie m-może dojrzeć, G-Ginny? – wyjąkała Hermiona – D-dlaczego on wciąż m-mi to robi?
Ginny westchnęła i spojrzała w dal, przed siebie.
-Bywa, że mój brat to istny palant, Hermiono, i ty o tym wiesz. Ale… on dojrzał, naprawdę. Nie chcę go bronić czy coś, bo to nie o to chodzi, po prostu znam go chyba najlepiej i zauważyłam tę zmianę, którą może faktycznie nie za bardzo widać. Zaufaj mi. Ron to wspaniały chłopak.
Brunetkę rozbawiło to stwierdzenie, gdyż Ginny prawie zawsze dawała wszystkim do zrozumienia, że Ron to debil, idiota i totalny pajac.
-I ty to m-mówisz? Ty, G-Ginny?
-Zejdź ze mnie, Herm! – parsknęła jej przyjaciółka, wystawiając do niej język – Kocham Rona, to mój brat. W każdym rodzeństwie tak jest.
-No tak… Ale tego wiedzieć nie mogłam, ja nie mam rodzeństwa – przypomniała jej Hermiona i pociągnęła głośno nosem.
-Nie, ale kochasz go tak samo jak ja.
-Nie…
Brunetka zamilkła, wpatrując się w horyzont. Słońce już prawie zaszło, na dworze robiło się chłodniej i ciemniej. Pannę Granger nawiedziła wizja upojnej nocy z Ronem, którą natychmiast od siebie odsunęła i na powrót skupiła się na rozmowie.
-Ale Herm – zaczęła Ginny z lekkim niepokojem w głosie – Przecież ty kochasz Rona, tak?
Dziewczyna odwróciła do niej głowę.
-Oczywiście, że tak – odparła.
-No to czemu…
-Nie kocham go jak brata, Ginny – przerwała jej Hermiona – Kocham go jak…
Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa. No bo jak mogła kochać Rona? Jak męża? Narzeczonego? Chłopaka? To takie bez sensu!
-W każdym razie w inny sposób – dokończyła, nie wymyślając żadnego pasującego określenia.
-To tak jak ja Harry’ego – stwierdziła rudowłosa i uśmiechnęła się na samą myśl o swoim chłopaku.
-Gdzie one polazły, stary?
-A bo ja wiem! Nie chcę wiedzieć, Ginny i tak do mnie wróci, a wtedy pój…
-Ale Hermiona! Harry, ja muszę z nią pogadać.
Ron wstał z kanapy, przeciągnął się i zostawił oszołomionego przyjaciela w salonie. „Pewnie poszła na górę, do swojego pokoju albo na strych” – myślał chłopak, wspinając się po schodach na piętro – „W razie czego sprawdzę jeszcze u siebie…”
Weasley zajrzał do pokoju Hermiony, na strych i do swojej sypialni, ale nigdzie jej nie znalazł. Wpadł na pomysł, że może poszła się przejść, aby zebrać myśli. Wiedziony taką inicjatywą, zbiegł na dół i skierował się w stronę uchylonych drzwi, za którymi ujrzał głowy jego siostry i dziewczyny. Przystanął i zaczął słuchać ich rozmowy…
-Bardzo mi go teraz brakuje, Ginny – mówiła Hermiona – Oddalamy się od siebie z każdym dniem…
-Zauważyłam.
-To dlaczego on tego nie widzi? Dlaczego Ron nie widzi, że czytam te głupie książki tylko po to, żeby robić cokolwiek?
-No wiesz… Ron to dziwne zjawisko.
Hermiona wybuchnęła perlistym śmiechem, który, obserwujący ją w ukryciu Ron, tak bardzo uwielbiał.
-Fizyczne – dodała jego dziewczyna.
Tym razem to rudzielec zachichotał.
-No widzisz? Nie będziesz miała z nim łatwo. O ile w ogóle chcesz przez to wszystko przechodzić.
Chłopak wstrzymał oddech. Co jeśli jego Hermiona powie „nie”?
-Oczywiście, że chcę. Kocham go i mi na nim zależy, tyle że… nie wiem, czy on kocha mnie...
Ron nie był w stanie wytrzymać w ciszy, jaka zapanowała na jedną krótką chwilę. Odepchnął drzwi i stanął przed Hermioną.
-Jasne, że cię kocham! – powiedział nieco urażonym głosem – Dlaczego myślisz, że jest inaczej?
Brunetkę zamurowało. Patrzyła na swojego chłopaka, a z każdą minutą jej policzki coraz bardziej się rumieniły.
-J-ja... – zająknęła się – No b-bo ty… Ja m-myślałam…
Ginny uznała, że powinna zostawić ich samych, toteż podniosła się i cichymi krokami wycofała się do wnętrza Nory.
Byli sami. Wreszcie, po trzech długich i trudnych tygodniach zostali sami.
-Myślałaś, że cię nie kocham? Że traktuję cię jak tymczasową zabawkę? – spytał Ron, spoglądając na nią spode łba z niedowierzaniem.
-Przepraaaaaaaaasz-szaaaaam! - zaszlochała Hermiona, chowając głowę w ramionach.
-Nigdy nie byłaś dla mnie obojętna! Nigdy! Byłem dla ciebie taki wredny przez te wszystkie lata właśnie dlatego, że coś dla mnie znaczyłaś! Kochałem cię przez cały czas! Co ja gadam, kocham cię! KOCHAM CIĘ, HERMIONO! Nie chcę, żebyś wątpiła w to, co do ciebie czuję…
Urwał, nie znajdując już słów. Czuł się tak, jakby zapomniał jak się mówi. Hermiona płakała głośno, a jej ciałem wstrząsały konwulsje. Ron uzmysłowił sobie, że ich miłość może właśnie z powodu kłótni jest tak piękna i prawdziwa.
Minęło kilka smutnych i ciężkich minut, gdy rudzielec usiadł obok swojej dziewczyny. Miał mieszane uczucia – z jednej strony był sfrustrowany tym, że Hermiona mogła zwątpić w jego uczucia wobec niej, ale z drugiej zachował się jak ostatni kretyn, wrzeszcząc na nią i doprowadzając ją po raz kolejny do łez.
-N-nie chcę jechać do Hogwartu… - szepnęła jego dziewczyna – Już za tobą t-tęsknię, Ron…
-Hermiono… - zaczął, niepewnie przysuwając się do niej i otaczając ją ramieniem – Będę do ciebie pisał, wiesz? Może nawet przyjadę do ciebie… Jak George mnie puści. Ale będę z tobą, kochanie.
Hermiona pociągnęła nosem i podniosła głowę. Jej twarz była cała mokra od łez, kiedy przycisnęła do niej dłoń Rona.
-I przez c-cały czas… przez te kilka m-miesięcy… b-będziesz o mnie m-myślał? – zapytała, przytulając się do niego.
-W każdej sekundzie, Hermiono.
No i tyle na dzisiaj :) Teraz robię sobie przerwę i następny post nie będzie rozdziałem, a ciągiem moich wywodów... Napiszę coś o sobie, o tym, co lubię (oprócz HP) itp., itd... Na pewno wstawię tam jakieś przynajmniej dwa teksty piosenek, które mi się szczególnie kojarzą z Ronem i Hermioną i ich relacjami oraz napiszę wam kilka tytułów i artystów, gdybyście chcieli powyobrażać sobie R i Hr, słuchając muzyki :) No! To mam nadzieję, że wszystko wam grało w tym nieszczęściu ;P